Tekst ten ukazał się w "Gazecie Telewizyjnej" z 27 czerwca - w dodatku do "Gazety Wyborczej"
W przypadku Depeche Mode trudno oprzeć się wrażeniu, że nazwa tej brytyjskiej grupy ma cokolwiek przewrotny i ironiczny wydźwięk. Muzycy "pożyczyli" ją od jakiegoś francuskiego pisma relacjonującego nowinki ze świata mody. Dość zabawny pomysł jak na zespół, który praktycznie przez całą swoją karierę na żadne mody się nie oglądał.
Przeciwnie - sam wyznaczał trendy. Robił to na tyle skutecznie, że dziś krytycy uważają go za prekursora zarówno muzyki industrialnej, jak i klubowej, a każdy jego koncert przyciąga tysiące wielbicieli. A przecież nic nie zapowiadało takiego sukcesu. Zanim spotkali się w 1980 roku w Basildon w hrabstwie Essex, Vince Clarke, Andy Fletcher, Martin Gore i Dave Gahan już od kilku lat próbowali zdziałać coś na rynku muzycznym. Bez powodzenia. Także początki zespołu, który postanowili razem założyć, nie były zbyt obiecujące. Zafascynowani dokonaniami Kraftwerka oraz rodzącą się właśnie w Wielkiej Brytanii sceną new romantic, postawili na brzmienia instrumentów klawiszowych. Niestety, pierwsze nagrania grupy nie spotkały się ani z zainteresowaniem krytyków, ani potencjalnych fanów. Mimo to muzycy nie tracili dobrego samopoczucia. "Zawsze czułem się gwiazdą"- wyznał po latach w jednym z wywiadów wokalista Dave Gahan - "Nawet wtedy, gdy jedynymi naszymi widzami było paru zapijaczonych facetów w jakimś pubie".
Dave miał rację. Sukces w końcu nadszedł. Trzeci singel grupy, "Just Can't Get Enough", stał się sporym przebojem w Wielkiej Brytanii. Podobnie było z debiutanckim, wydanym w 1981 roku, albumem "Speak And Spell". Ale to, na co grupa pracowała od roku, mogło się skończyć równie szybko, jak się zaczęło. Formację postanowił opuścić jej lider, Vince Clarke. Depeche Mode przetrwało jednak tę próbę. Na miejsce Clarke'a do zespołu dołączył Alan Wilder, a głównym kompozytorem i szefem formacji został Martin Gore. Okazał się kompozytorem ambitnym. Pod jego kierunkiem Depeche Mode stało się jednym z najważniejszych alternatywnych zespołów lat 80. Nie zapowiadał tego co prawda wydany w 1982 roku album "A Broken Frame". Ale już nagrany rok później "Construction Time Again" przyniósł wyraźne zmiany w stylu grupy. Eksperymentując, zespół nie zapominał o atrakcyjności swoich piosenek, czego dowodem chociażby pochodzące z nagranego w 1984 roku albumu "Some Great Reward" single "People Are People" czy "Master And Servant". Te dwie kompozycje stały się przebojami nie tylko w Europie, ale i w Stanach Zjednoczonych, czym otworzyły Depeche Mode drogę do podboju rynku amerykańskiego. "Gramy po prostu dziwny pop - podkreślał w jednym z wywiadów Martin Gore - A że przez to nie pasujemy do żadnej mody? Nic nie szkodzi. Nigdy nie pasowaliśmy."
Atrakcyjne linie melodyczne, eksperymenty brzmieniowe i intrygujące, czasem wręcz prowokacyjne teksty. Do tego oryginalny image, charakterystyczne okładki płyt i interesujące, realizowane zawsze przez słynnego fotografa Antona Corbijna, teledyski. Depeche Mode wiedzieli, jak konsekwentnie budować swój wizerunek. W drugiej połowie lat 80. grupę otaczał już swoisty kult. Zorganizowana w 1987 roku trasa okazała się wielkim sukcesem. W Stanach na koncerty zespołu przychodziło jednorazowo nawet 70 tysięcy ludzi. Wydany w 1990 roku album "Violator" rozszedł się w nakładzie 6 milionów egzemplarzy. Nagrany trzy lata później "Songs Of Faith And Devotion" przebił ten wynik, dochodząc do pierwszego miejsca na liście przebojów "Billboardu".
Grupa zapłaciła za ten sukces poważnym kryzysem. Dave Gahan pogrążył się w narkotykowym uzależnieniu. W końcu, nie mogąc dać sobie rady z dręczącymi go problemami, próbował popełnić samobójstwo podcinając sobie życie. Wprawdzie Gahan wyszedł z nałogu, ale napięcia nie wytrzymał inny muzyk grupy. Po kilkunastu latach w Depeche Mode Alan Wilder zdecydował się odejść. Zespół postanowił kontynuować działalność jako trio. Już w tym składzie w 1997 roku nagrał album "Ultra". Cztery lata później wydał kolejną płytę, "Exciter". Jak dotąd ostatnią. Być może w ogóle ostatnią. Gore i Gahan promują właśnie albumy solowe. Przy okazji, ten drugi oznajmił, że przestał mu odpowiadać styl pracy w Depeche Mode. Nie chce być już tylko wokalistą. Domaga się równych praw także jako autor piosenek. Czy Martin Gore, do tej pory praktycznie samodzielnie kierujący poczynaniami grupy, zgodzi się na te warunki? Na razie nie wiadomo.
W każdym razie wygląda na to, że przyszłość Depeche Mode po raz kolejny stanęła pod znakiem zapytania.
Robert Sankowski 27-06-2003
|