Magazyn
Muzyczny - 6/1990 |
Video Dla Mas
Ważnym uzupełnieniem
dyskografii Depeche Mode są cztery oficjalnie wydane kasety
wideo, zawierające teledyski oraz sfilmowane koncerty zespołu.
W latach 80., kiedy obraz stał się nieodłącznym dodatkiem do
muzyki (ba, nawet czasami bywało odwrotnie!), prawie każdy
liczący się wykonawca poczuł obowiązek oddania w ręce
swoich wielbicieli kilka filmów. Najczęściej ukazywały się
one jednocześnie z nowym albumem lub też podczas dłuższych
przerw w działalności grupy - aby o niej nie zapomniano.
Dorobek Depeche Mode w tej dziedzinie jest w sumie dosyć
skromny - na szczęście, gdyż zespół ten nie może się
pochwalić wieloma interesującymi wideoklipami, niestety...
Some Great Videos przegląd teledysków z pierwszego pięciolecia działalności
grupy, podsumowanego jesienią 1985 roku albumem Singles 1981-85. Kręcone były bez wyobraźni, jakby z konieczności, gdyż żaden singel nie miał większych szans,
jeśli nie towarzyszyła mu wersja filmowa lansowana do
znudzenia w telewizji. W okresie, gdy Depeche Mode powoli
dojrzewał i rozwijał się po zbawiennym odejściu disco-hermafrodyty Vince Clarke
Martin Gore koncentrował się wyraźnie na tworzeniu muzyki, a
sprawę video uważał za mniej istotną. Toteż większość
filmików ilustrujących najbardziej znane przeboje Depeche Mode
z tego okresu razi infantylnością, monotonią, brakiem wyobraźni
i koncepcji. David Gahan nieustannie podryguje jakby go coś swędziało.
Robi to z jednakowym "wdziękiem" w każdej scenerii i w każdym
utworze (nie wierzę, że nie stać go na nic innego, gdyż o
wiele bardziej ruchliwy okazuje się na scenie). Poza tym
recepta na clip, w którym muzycy udają, że grają i śpiewają
w najmniej ku temu sprzyjających okolicznościach, zawsze
wydawała mi się, za przeproszeniem, kretyńska. Trudno jednak
winić o to sam zespół. Gdy chłopcy ostatecznie stanęli na własnych
nogach i poczuli się pewnie, a także przejęli ścisłą
kontrolę nad własną produkcją wideo, poczęli realizować
znacznie ciekawsze teledyski Strange
z 1988 roku).
Podobnie rzecz się ma z dwiema kasetami koncertowymi - Live
In Hamburg i ile pierwsza stanowi bardzo ciekawy zapis występu, na którym
przez 80 minut można posłuchać i pooglądać zespół w
akcji, o tyle 101 jest przerażająco męczącym dokumentem, na dodatek poszatkowanym
na kawałki: fragmenty występu przeplatane są idiotycznymi
wywiadami z amerykańskimi fanami grupy, którzy dostąpili
zaszczytu towarzyszenia Depeche Mode w ostatnim odcinku tournée.
Wybrani spośród kilkudziesięciu kandydatów, jeździli
"wesołym autobusem" w ślad za swoimi idolami. Nie
przypuszczam, aby nawet najbardziej zajadłych zwolenników
kwartetu interesowały wynurzenia ich amerykańskich kolegów na
temat sztuki, muzyki, mody itd., a już tym bardziej pijackie
przechwałki.
Podczas
gdy podwójny album 101 jest świetnym zbiorem wielu doskonałych i najlepiej znanych
utworów Depeche Mode, których słuchać można z dużą
satysfakcją - film po prostu irytuje. Chciałoby się pooglądać
wspaniałe światła, posłuchać lubianej muzyki, zobaczyć
muzyków na scenie i poczuć się niemalże obecnym na sali...
Tymczasem widz jest co chwila brutalnie wyrywany z muzycznej
idylli i częstowany widokiem rozentuzjazmowanych nastolatków i
ich paplaniną. Zapewne uczestnicy niecodziennej wycieczki
trzymają swoje egzemplarze kasety 101 na postumentach przykrytych czerwonym suknem - i trudno im się
dziwić, gdyż dla nich jest to niepowtarzalna pamiątka. Dla
innych jednak na pewno nie. Gdyby krótkie fragmenty rozmów z
członkami zespołu, migawki z prób i przebieralni oraz
przygotowania do koncertu zebrać na początku lub na końcu
filmu 101, stanowiłby
interesujące uzupełnienie i wprowadzałby widza w atmosferę
panującą za kulisami. Jednak wymieszane z muzyką i scenkami z
"wesołego autobusu" i pokoi hotelowych nie mają żadnej większej
wartości. Całość trwa prawie dwie godziny i zawiera zaledwie
godzinę muzyki. Groza!
Reasumując:
warto polecić przede wszystkim Strange
- wspaniały, czarno-biały półgodzinny minifilm składający
się z pięciu inteligentnie zmontowanych i zrealizowanych clipów
(reżyserem całości był Anton Corbijn) oraz Live In Hamburg. Szczególnie ta druga kaseta powinna być bliska
sercom uczestników koncertu Depeche Mode na Torwarze w lipcu
1985 roku: zespół prezentował u nas ten sam program.
|