Depeche Mode na 101

(1989) Ten film cieszy się ogromnym powodzeniem wśród wszystkich videooglądaczy. Okazuje się, że tylko sprawdzona firma może liczyć na powszechną akceptację. Taką firmą jest Depeche Mode, których słucha i ogląda każdy, bez względu na przekonania.
Dlatego Mute Film może mieć powody do radości, że to ona właśnie wypuściła na rynek "101". Wyprodukowaniem tego video zajęło się trzech znanych w świecie fachowców: Dawid Dawkins, Chris Hegedus i DA Pennebaker. Nie starali się wymyśleć prochu, ot skręcili rzetelną relację ż pobytu D.M.w USA w sposób prosty, nie wydumany, lecz satysfakcjonujący każdego, kto chciałby bliżej poznać Alana. Martina, Davida i Andrew.
Już w pierwszej sekwencji jawią się nam oni jako przystępni, skromni, zadbani mężczyźni o miłej powierzchowności. Zyskują naszą sympatię swą normalnością, tym że latają strasznie starym samolotem i jeżdżą strasznie starym samochodem (stary nie oznacza rupieć). Chłopcy dają się lubić, gdyż są bezpośredni w stosunkach z obcymi dziennikarzami, z obsługą techniczną, dziewczynami. Całkiem normalnie zachowują się także przed występem oczekując na swoje wyjście w komfortowych garderobach wyposażonych również we flippery. Dlatego nie dziwi i taka przebitka, w której damski D.J. wita serdecznie na antenie D.M. w N.Y.
To jedna strona filmowego medalu, na drugiej widzimy dyskotekę, gdzie trwa konkurs na najefektowniejszy kostium, Na kilkunastu zwycięzców czeka niezwykła nagroda - podróż supernowoczesnym autokarem (TV, video, WC, bufet, spanko i tak dalej) po Stanach Zjednoczonych, trop w trop za DM. l to jest druga treść filmu 101, jakby komuś znudziła się pierwsza. No więc w tej drugiej są krótkie interview z młodymi ludźmi, ich rozmowy wzajemne oraz scenki rodzajowe, jak ta, gdy Rudy wstępuje, po drodze, do domu przyjaciela po kasety video. Towarzyszy mu oczywiście kamera, której bynajmniej nie krępuje się wspomniany przyjaciel Rudego, kochający się aktualnie że swoją aktualną. Tego rodzaju ujęcia nadają całemu filmowi specyficzny posmaczek niereżyserowanej rejestrowanej rzeczywistości.
Drugim nurtem płynie sobie story o DM. Początkowo wydaje się, że muzyki jakby nieco brakowało, w końcu jednak z sekwencji "próba" łagodnie przechodzimy w sekwencję "koncert" i tak już zostaje do końca... dużo depechowskiej muzyki dobrze znanej. W przerwach przebitki i rozmowy muzyków z domami dalekimi, przebitki na zakupy w Nashville w sklepie country (Martin drogą kupna nabył kasety z piosenkami Johny Casha i Will je Nelsona) oraz krótki pokaz countrowych możliwości zespołu w guitar shopie, oczywiście również country. A muzyka płynie dalej. Wreszcie koncert finałowy w Los Angeles, gdzie oglądamy najpierw budowanie, potem podłączanie, wreszcie występowanie. W tym samym czasie przed stadionem trwa handlowanie, wymienianie i gdzieniegdzie kotłowanie. A za kulisami wielkie podliczanie (nie mogłem patrzeć na ten brak szacunku do pieniądza, na tego walającego się po podłodze dolara) i wreszcie odjeżdżanie. Tak kończy się "101", trzeci film video grupy Depeche Mode ciągle występującej w składzie: Alan Wilder, Martin Gore, David Gahan i Andrew Fletcher.

- Jak doszło do realizacji filmu "101"?
- Do tej pory mieliśmy tylko jeden film video z koncertu Live In Hamburg. Nie jest to zbyt wiele, dlatego od dawna myśleliśmy o realizacji nowego obrazu. Przypadek sprawił, że poznaliśmy DA, Pennebakera, który swego czasu zrealizował znakomity film z Bobem Dylanem Don't Look Back. Zaprosiliśmy go na jeden z naszych koncertów podczas tury w USA i w ten sposób, właściwie bez stów zapadła decyzja - kręcimy. Wybór padł, na nasz recital w Pasadena Rose Bowl, gdzie powstał "101". "101 " - bo tyle minut właśnie trwa nasz koncert., 

- Dużą rolę w filmie odgrywają pieniądze, o których dużo się mówi, które clę pokazuje...
- A widziałeś show bussiness bez pieniędzy?

- Czy album 101 to koniec jakiegoś rozdziału?
- Tak mówią i my się z tym zgadzamy. W przyszłym roku ukaże się nasza kolejna płyta i na pewno będzie to coś innego.

- Niektórzy uważają, ze Depeche Mode poddał cię komercjalizacji.
- To nie jest prawda. Fakt, Speak And Spell i A Broken Frame zawierały typową muzykę popową, ale dawno od tego odeszliśmy.

- Czy przewidujecie jakieś gruntowne zmiany?
- W składzie zespołu raczej nie, może w jego brzmieniu. Natomiast solowy EP Martina Gore zapewne niektórych zaskoczy.
- Czego oczekujecie od publiczności?
- Tolerancji i chęci porozumienia.



© BEYOND words 2003 - 2005