Historia
Depeche Mode - kilka ciekawych szczegółów. |
Historia
Depeche Mode była już opowiadana wiele, wiele razy, więc zamiast powtarzać
ją jeszcze raz, poszukamy informacji które być może nie są znane, z
ostatnich dwóch dziesięcioleci. Kto wie, może znajdzie się tu odpowiedź
na najbardziej natrętne pytania.
Na
przykład, co to jest "Bong"? Są na to dwie odpowiedzi. "Bong"
to nazwa oficjalnego fanklubu Depeche Mode, oraz nazwa magazynu dla
fanów, publikowanego do 2002 roku. "Bong" magazyn już nie
istnieje z powodu Internetu - po co prenumerować magazyn który wychodzi
raz na dwa miesiące, kiedy można po prostu kliknąć i mieć dostęp do
najnowszych wiadomości?
"Bong"
jest także specjalnym numerem referencyjnym, używanym przez ich wydawcę.
Depeche Mode jest najważniejszym zespołem w Mute Records, wpływowym
angielskim wydawcą muzyki elektronicznej. Trent Reznor ma numery "Halo"
dla wszystkich wydań Nine Inch Nails, Depeche Mode ma numery "Bong"
dla prawie wszystkich angielskich wydań. "I Feel You" z 1993
roku to Bong 21, "Dream On" z 2001 roku to Bong 30. Które
nagranie ma numer Bong 1?
"To
łatwe", można powiedzieć, "Dreaming of Me", pierwszy
singiel Depeche Mode wydany przez Mute w 1981 roku. Nieprawda. Numery
"Bong" nie były używane od samego początku. Bong 1 to był
angielski singiel z 1982 roku, z ich drugiej płyty "A Broken Frame".
Nazywał się "Leave in Silence".
Oficjalna
lokalizacja fanklubu Bong jest w Londynie. Tak, był też Bong w USA,
w Denver, ale to było oszustwo. Brali po prostu pieniądze od fanów ale
nie wysyłali nic w zamian, oraz robili to wszystko bez wiedzy Bong UK.
Dzisiaj, na szczęście, ten nieprawdziwy fanklub Bong już nie istnieje.
Oficjalny fanklub USA ma teraz siedzibę w Los Angeles.
A
propos Los Angeles, czy to prawda że Depeche Mode spowodowali zamieszki?
Tak, to prawda i było to bardzo niebezpieczne. 20-go marca 1990 roku
Depeche Mode mieli się stawić osobiście na podpisywanie autografów w
sklepie muzycznym "The Wherehouse" na La Cienega Boulevard
w Los Angeles. Na zewnątrz tłum, który zaczął się gromadzić 48 godzin
wcześniej, wzrastał i wzrastał. Gdy nadeszła godzina 21 było tam tak
wiele fanów, że zatrzymał się ruch uliczny. Fani byli wszędzie, na drzewach,
na słupach, starając się o jak najlepszą widoczność. Grała głośna muzyka.
A w środku tych wszystkich szalonych fanów zwisających z drzew pilnowało
spokoju tylko 30 ochroniarzy.
Depeche
Mode przyjechali punktualnie, ale gdy tłum zobaczył ich w środku sklepu,
wszyscy ruszyli naprzód, popychając się i krzycząc. Z powodu wielkiego
nacisku na okna sklepowe, szyby pod presją wyglądały jakby miały za
chwilę rozlecieć się w kawałki. Organizatorzy próbowali ze wszystkich
sił trzymać wszystko pod kontrolą, ale koło godziny 22 okazało się,
że sytuacja jest wręcz niebezpieczna. Około 20 - 25 tysięcy fanów zgromadziło
się na parkingu. Zapadła decyzja aby odwołać sesję. Kiedy fani usłyszeli
że podpisywanie autografów jest odwołane, zupełnie oszaleli. Cegły,
kamienie i butelki poszły w ruch. Dwa duże neony zostały rozbite, kawałki
tynku i cegieł były dosłownie skopane z budynku.
150 oficerów policji LAPD w pełnym rynsztunku bojowym stawiło się gotowych
do interwencji. Fani rozbiegli się na wszystkie strony, zostawiając
po sobie gruzy i uszkodzone samochody. Kiedy było już po wszystkim,
siedmioro ludzi było w szpitalu, a sklep zapłacił $25,000 za sprzątanie.
To wydarzenie otrzymało nazwę "Depeche Mode Wherehouse Riot".
"Personal
Jesus" to piosenka z albumu "Violator". Sam tytuł albumu
"Violator" był napisany na dwa różne sposoby. Poprawna końcówka
to "or", ale z powodu błędu w drukarni niektóre okładki płyty
miały końcówkę "er". Ta wersja jest teraz cenna dla kolekcjonerów,
ale nie najbardziej pożądana. Jest bardzo dużo rzadkich wydań Depeche
Mode. Single, remixy, box sets z Japonii, wszystko to było w sklepach
przynajmniej raz. Można za nie dostać niezłe pieniądze między kolekcjonerami,
ale żadne z nich nie kwalifikuje się jako największa rzadkość. Aby ją
znaleźć, trzeba wrócić do roku 1989 po 4-płytowy zestaw, który Mute
Records zrobiło tylko na własny użytek. Ten zestaw jest tak rzadki,
że nawet nie dostał własnego numeru w katalogu. Tak rzadki, że nawet
te lepsze dyskografie nie wspominają o nim. Ten zestaw to cztery pierwsze
próbki albumu 101. Cztery dwunasto-calowe kawałki winylu, opakowane
w zwykły szary papier, w zwykłym pudełku bez napisów, które nigdy nie
były wydane. Dla wielu prawdziwych fanów stanowi to największą świętość.
Wartość dzisiaj: około $2500.
Piosenka
"Everything Counts" pochodzi z podwójnego albumu live "101".
Ten tytuł pochodzi ze sto pierwszego koncertu nagranego na trasie. Jeżeli
ktoś mieszka we Francji, jego album będzie nosił tytuł "Total Live".
Jest tak dlatego, że album ten był promowany w reklamach telewizyjnych
i w Mute zdecydowano że lepiej będzie podkreślić fakt że ten album jest
nagrany na żywo. Ta sama płyta, inny tytuł.
Oto
kilka mieszanych informacji o Depeche Mode, o których nawet najstarsi
fani mogą nie wiedzieć.
Liderem
zespołu jest Martin L Gore. Co znaczy L? Lee.
Jeżeli
usłyszysz nazwę "Gascognes", to jest to nazwa restauracji
w północnym Londynie, której właścicielem jest Andy Fletcher (obecnie
już nie).
Pomimo
tego że Depeche Mode sprzedali miliony płyt dla Mute, nie podpisali
żadnego kontraktu aż do ich szóstego albumu. Do tego czasu wszystkie
umowy były cementowane uściskiem dłoni. Dzisiaj Depeche Mode (i ich
armia prawników, potrzebnych każdemu zespołowi), podpisują nowe umowy
na każda nową płytę. Dużym zmartwieniem jest problem co się stanie z
zespołem jeżeli szef Mute Records Daniel Miller umrze. Daniel miał swój
wkład na przynajmniej jednej płycie Depeche Mode, "Black Celebration"
z 1986 roku. Robi na niej swoją najlepszą imitację Winstona Churchilla.
Andy
Fletcher jest członkiem który zajmuje się sprawami biznesu w zespole.
Innymi słowy, rządzi pieniędzmi. Niestety, nie zawsze było to łatwe.
W 1998 roku Andy pozwał do sądu firmę księgową kiedy Lloyds of London,
sławna firma ubezpieczeniowa, miała zły rok. Andy miał wtedy tak zwane
"nazwisko" w Lloyds, to znaczy ktoś z kim firma dzieli dochody
ze sprzedaży ubezpieczeń. Niestety, bycie "nazwiskiem" w Lloyds
ma też swoje ryzyka i Andy stracił bardzo wiele pieniędzy w tym "złym
roku". Podał do sądu tych księgowych którzy byli mu winni miliony.
I wygrał. Jego obowiązki biznesowe to także oficjalny powód, dla którego
nie pojechał na koncerty w 1994 roku. Tak było podane do publicznej
wiadomości. Prawda jest taka że Andy miał atak nerwowy i musiał być
w szpitalu przez miesiąc czasu, opuszczając przez to całą drugą cześć
trasy koncertowej. Był bardzo, bardzo chory. Na początku myślał ze to
rak mózgu. Ale okazało się że to po prostu bardzo, bardzo ciężki przypadek
depresji.
Tu
jest dobra szansa żeby wspomnieć o sławnych problemach wokalisty Dave'a
Gahana. Kiedyś ktoś napisze prawdziwą i pełną biografię Depeche Mode.
A kiedy tak się stanie, te wszystkie legendy o Led Zeppelin i The Who
i Van Halen będą mogły się schować. Ci którzy wiedzą jak Depeche Mode
zachowywali się w trasie powiedzieliby, że to były najbardziej rozpustne
trasy koncertowe w całej historii muzyki. Te historie są tak niesamowite,
że niektórzy ludzie będą musieli umrzeć zanim będą opowiedziane. Jedyne
co można opowiadać, bez procesu sądowego, to historie związane z trasą
"Songs of Faith and Devotion" i ich rezultat.
Dave
Gahan zaczął używać heroiny około 1991 roku. W ciągu dwóch lat był już
zupełnym narkomanem. Życie w Los Angeles było najgorsze dla niego. Narkotyki
były zawsze dostępne, szczególnie kiedy jego druga żona przedstawiła
go ludziom którzy byli obstawą zespołu Jane's Addiction. Dave i Teresa
byli rock and rollowymi pokrewnymi duszami, żyjąc w fantazyjnym świecie
i nie dbając o konsekwencje. Jednym z ich ulubionych prezentów ślubnych
była wielka bryła czarnej heroiny. Z Dave'm było tak niedobrze, że spędzał
całe dnie w hotelowych pokojach pompując heroinę w żyły. Było nawet
wydarzenie w New Orleans gdzie Dave nie mógł wyjść na scenę między ostatnią
piosenką a bisem bo przedawkował i przyjechała po niego karetka.
Jest
taka historia że Dave nalegał żeby Primal Scream otwierał koncerty Depeche
Mode, bo wiedział ze oni lubią się bawić tak jak on. Ale legenda głosi
że Primal Scream byli tak zaskoczeni tym co widzieli, że sami rzucili
narkotyki całkowicie. Na tej trasie pracowało 100 pracowników, w tym
psychiatra na pełnym etacie oraz facet który dostarczał narkotyki. Gdy
trasa się skończyła, Dave został w Los Angeles i kontynuował używanie.
Dostał paranoi i nosił przy sobie pistolet, nawet gdy szedł sprawdzić
własną skrzynkę pocztową. Robił takie rzeczy, jak oglądanie programu
z pogodą 24 godziny na dobę. Pomalował ściany i podłogę. Rozmawiał ze
swoimi pluszowymi zabawkami i szczytem było to, że one zaczęły mu odpowiadać.
Kilka
razy poszedł na odwykówkę, włącznie z pobytem w ekskluzywnej klinice
na pustyni w Arizonie. Ale kiedy opuścił ją 17 sierpnia 1995 roku, wrócił
do domu i odkrył że w czasie jego nieobecności został kompletnie obrabowany.
Wtedy właśnie wziął zapas heroiny, poszedł do hotelu Sunset Marquis
i patrząc w lustro pomyślał że to dobry czas żeby podciąć sobie żyły.
Kiedy obudził się na oddziale psychiatrycznym w pobliskim szpitalu Cedars-Sinai,
myślał jedynie jak by się znowu naćpać. A kogo to obchodzi że próba
samobójstwa jest karalnym przestępstwem według prawa kalifornijskiego?
Później próbował się też powiesić w łazience, ale to mu się też nie
udało. W tym samym czasie Martin Gore wysłał mu kasetę z nagraniami
demo na nowy album. Dave poleciał do Nowego Jorku żeby nagrać kilka
nowych piosenek, ale był za bardzo naćpany żeby cokolwiek zrobić. Legenda
głosi że piosenka "Sister of Night" była nagrana kiedy Dave
był na heroinie.
Dave
Gahan nigdy nie zapomni daty 27 maja 1996 roku. Po powrocie do Los Angeles,
po nagraniach "Sister of Night", poszedł na przyjęcie a potem
wrócił do Sunset Marquis. Wstrzykując mieszankę heroiny i kokainy mocno
przedawkował. O 1:15 nad ranem 28 maja ktoś zadzwonił po karetkę. Kiedy
lekarze przyjechali, myśleli że już umarł. Nie dawał znaków życia przez
2 minuty. Normalna śmierć kliniczna. Kiedy w końcu wyszedł ze szpitala
i był wypuszczony z więzienia, wrócił natychmiast do narkotyków. Ale
tym razem nic nie czuł. Nic. I wtedy właśnie Dave poszedł do Exodus
Recovery Centre w Marina Del Ray w Kalifornii, w to samo miejsce gdzie
próbowano pomóc Kurtowi Cobaine'owi na tydzień przed jego śmiercią.
W
przypadku Dave'a, na szczęście, wszystko poszło pomyślnie. Dave nadal
chodzi na spotkania Narcotics Anonymous. Ma badany mocz kilka razy w
tygodniu. Ćwiczy jogę i znowu rozmawia ze swoim synem Jackiem. Był czas
kiedy jego była żona Joanne nie pozwalała mu widzieć się z synem bo
Dave był zawsze naćpany. Niestety, problemy Dave'a się nie skończyły.
Jego druga żona, Teresa, wystąpiła o rozwód z żądaniem wysokiego wynagrodzenia.
Ale przynajmniej Dave żyje, czego nie można powiedzieć o jego wielu
uzależnionych przyjaciołach.
Depeche
Mode. To była długa, dziwna i czasami niebezpieczna podróż. Ale w świecie
gdzie średnia długość kariery muzycznej równa się jednemu albumowi,
oni nadal są razem, nadal jeżdżą w trasy, nadal nagrywają płyty i uszczęśliwiają
swoich fanów po dwudziestu latach. Ile zespołów może się dzisiaj tym
pochwalić?
źródło:
The Edge 102.1 - www.edge.ca
tłumaczenie: Agnieszka (Toronto)
|