Dave Gahan - wywiad dla magazynu Q.

- Jak się do diabła czujesz?

Bardzo dobrze, wielkie dzięki dla wszystkich którzy się o mnie martwią. Moja mama jest na pewno jedną z nich. Także mój syn. I moja żona. Czuję się świetnie. Prawdę mówiąc, pod koniec trasy nie czułem się za dobrze. Ale teraz jest o wiele lepiej.

- O czym myślisz gdy czytasz Q?

Bardzo mi się podoba i to nie tylko płytki komplement. Chyba mam każdy numer, chociaż na Melrose (Avenue, LA) kosztuje 20 dolców! To chyba jedyny magazyn którego ego jest mniejsze niż ludzi o których pisze. Lubię różne powtórki, czytanie o Johnie Lee Hooker albo kimś innym.

- No, a co z trasą? Było dużo plotek...

Zmuszałem się za mocno pod wieloma względami. Było dużo rozpusty. Primal Scream podróżowali z nami. To nie mogło wyjść na dobre!

- Mówi się że nie masz już managera ale guru.

"Doradcę duchowego" (śmiech). Mamy doradcę duchowego który nazywa się Jonathan Kessler. Drogi przyjaciel. Gdyby nie było Jonathana, nie wiem gdzie byśmy skończyli.

- Primal Scream też mieli doradcę duchowego. Świetny rodzaj "miłego kotka" z lat 60., zawsze nosił ze sobą album Sky Saxon...

"Miły kotek"! A to dobre! (śmiech). Tak, pewnie go kiedyś spotkałem. Bobby jest klasykiem. On jest taki "tragicznie piękny", ten Bobby.

- A jaki jest twój doradca duchowy?

Wygląda jak hippis. Włosy aż dotąd. Duże muskuły. Zaczął pracę jako księgowy i okazało się, że jest przyjacielem każdego członka zespołu i umie z nami wszystkimi pracować. On nie ma nic wspólnego z muzyką. Tylko "karma", jeśli wolisz.

- Masz za żonę dziewczynę, która jest znana za to że lubi długie włosy, brody i tatuaże.

Co do brody nie jestem pewien. Lubi długie włosy i tatuaże. Moje plecy są całkowicie zakryte jednym tatuażem. Osiem godzin tatuowania, dwie sesje po cztery godziny. Teraz jestem nimi zupełnie pokryty. Nawet zacząłem niektóre usuwać (podnosi lewy rękaw ukazując brzydki strup).

- Czy zrobiłeś sobie "Księcia Alberta"?

Nie. Guishe. Mam przekłutą Guishe, co ma być bardziej podniecające.

- Masz kolczyk między nogami?

Tak, właśnie tam pod spodem!(smiech) Mogę ci powiedzieć że to były najbardziej bolesne dwie sekundy. Zrobiłem to w dzień po moim ślubie z Teresą. Wróciliśmy do LA i chciałem zrobić coś specjalnego. Pomyślałem, naprawdę chcę mieć pierścionek, ale nie chcę go nosić. No i...(wzrusza ramionami, na twarzy mieszanka dumy i niesamowitego bólu), myślę że jestem po prostu dziwny facio. Ciągle sam siebie zaskakuje moją mentalnością!

- A czy to robi jakąś różnice?

Mogę się sam z siebie śmiać o wiele bardziej.

- Nie, mam na myśli twój pierścionek.

O, to!? (wskazuje palcem) Przepraszam. Robi dużą różnice. Można z tym robić bardzo dużo rzeczy. Można dodawać różne aparaty. Można wieszać różne rzeczy.

-(Skrzyżowane nogi, przerażenie) O czym my tu rozmawiamy! Siłownia? Ciężarki?

Nie ciężarki, nie! (tajemniczo) Małe jest piękne. Małe jest duże...Wiesz, po prostu poleciałem do LA i poszedłem na klasyczne spotkania z guru, szukając rzeczy duchowych - albo własnej duchowości - i wszystkich rozpustnych rzeczy także. Spróbować każdej strony rock-and-rolla o której słyszałem.

- Porównując rozpustę do Led Zeppelin...

Och, ja chyba poszedłem trochę dalej. Myślę, że doprowadziłem siebie do stanu karykatury gwiazdy rocka, byłem tak dobry że mogłem się zabić.

- Organizatorzy martwili się że się nie pojawisz. Czy to prawda?

Tak...Były różne plotki w prasie - czy Bobby czy ja wcześniej upadnie - z których myśmy się śmieli. Ale równocześnie Bobby mówił dziennikarzom, słuchajcie, nie róbcie dla Dave'a problemów, on ma ich wystarczająco dużo gdy przechodzi przez odprawę celną na lotniskach.

- Podobno mieliście lekarza w trasie?

Tak, mieliśmy lekarzy. I chyba jesteśmy pierwszym zespołem który woził ze sobą psychiatrę na pełnym etacie.

- Więc jak, prosto ze sceny na fotel?

Ja nie, ale w sumie wszyscy inni tak.

- Czy doktorzy mieli gwarantować, że wyjdziesz na scenę?

Cokolwiek, aby tylko tam wyjść i robić swoje. Ale wkrótce to się odwraca. Jeżeli nie lubisz tego co robisz - obojętnie czy to śpiewanie w zespole czy branie narkotyków, cokolwiek - w końcu to jest jak nakaz i już ci się nie podoba, to tego nie rób. Przestań. Właśnie taką decyzję podjąłem, pod każdym względem. Po skończeniu trasy miałem dwa złamane żebra, krwawiące od wewnątrz. W końcu to było 180 koncertów! Zaszedłem za daleko. Mój organizm pracował na niczym. Wylądowałem na barierkach i uszkodziłem dwa żebra. Byłem taki pijany, że dopiero coś poczułem po 24 godzinach. Następnego dnia czułem straszny ból. Poskarżyłem się duchowemu doradcy, Jonathanowi, zabrał mnie do szpitala i tam chcieli żebym został na trochę czasu. Ja powiedziałem, słuchaj, nie chcę zostać w takim miejscu, raczej wolę sam się leczyć. Więc wynająłem domek koło Lake Tahoe i zniknąłem. Byłem unieruchomiony w łóżku przez trzy tygodnie...

- To była ta klinika, odwykówka.

Tak, tam było wszystko. Mentalnie też próbowałem wrócić na ziemię. To była dobra zabawa, ale za wielką cenę. Nie zdawałem sobie sprawy z tego dopóki nie przestałem, bo ludzkie ciało może znieść bardzo wiele szkody i bólu.

- To pewnie pojawienie się Primal Scream nieźle pomogło.

(śmiech) Tak, lubię się bawić. A oni byli "nowi ludzie" chętni do zabawy. Bawiliśmy się świetnie, nie śpiąc do siódmej, ósmej, jedenastej rano, w moim pokoju, Mick Jones kłapający do mnie, Musisz coś zjeść! Musisz coś zjeść!

- To musi być martwiące - kiedy Mick Jones mówi ci że jesteś za chudy.

Tak! Ale on ma się o wiele lepiej niż kiedyś. Siedzieliśmy sobie, klasyka, w różnych kątach pokoju hotelowego, Bobby tam. Ale to zaczynało być głupie. Po prostu, podróżujesz do wszystkich miejsc gdzie masz być i pierwsza rzecz o której myślisz to jak by tu się naćpać, jeżeli to jest najważniejsze to musisz przestać...tak myślę.

- Czy tak myśli Depeche Mode?

Nie, tylko ja.(smutny uśmiech). Ja, samotnik.

- A co oni o tym myślą?

Na pewno są bardzo źli.

- Czy oni się martwili że nie wyjdziesz na scenę?

Myślę że może czasami, tak. Wydaje mi się że patrzą na mnie i myślą, czy on jutro umrze? To nieważne czy to jest butelka wódki czy dawanie w żyłę, pod koniec dnia idziesz w to samo miejsce - w nicość - i na końcu to cię zabije. Piętnaście lat zabawy i uciechy, to ma swoje konsekwencje i lubię teraz myśleć, że chyba już z tym skończyłem.

- Opowiedz jakiś dowcip.

Dowcipem jest to, że ja jeszcze tu jestem.

tłumaczenie: Agnieszka (Toronto)

© BEYOND words 2003 - 2005