(1999) Wywiad z Martinem L. Gore |
DJ - nr 31 - 16-29 01. 1999
"Depeche Mode reprezentują najdokładniejsze urzeczywistnienie współdziałania pomiędzy człowiekiem i maszyną" - tak powiedział DJ SHADOW, podczas gdy Tim Simenon z BOMB THE BASS, długoletni współpracownik DEPECHE MODE, podkreśla - "zawsze byłem fanem Daniela Miller'a (szef MUTE RECORDS), całej jego wizji, od FADA GADGET'a do SILICON TEENS. DEPECHE MODE stanowili część tego - byli pionierami popu elektronicznego.
Istotnie chwała temu. Ale z drugiej strony, rzadko opuszczała powszechna świadomość odkąd wkroczyli na szczyty z "Just Can't Get Enough" w 1981 (pomimo tego, że przedtem zrobili już dwa single). Kontynuowali nagrywanie hitów po dzień dzisiejszy, także z albumami "Violator" i "Ultra", które sprzedają się szeroko także w latch 90-tych. Nieźle jak na grupę z Basildon, która nagrała swój pierwszy album w trzy tygodnie w małym studio niedaleko BLACKFRAIRS, następnie przebrnęli przez erę NEW ROMANTIC, by stać się największymi dostarczycielami DARK-EDGED elektronicznego popu. Przetrzymali wczesne odejście Vince'a Ciarkę'a (utworzył YAZOO, a obecnie EARSURE) i ostatnie szeroko publikowane problemy nałogowe Dave'a. Tekściarz zespołu Martin Gore zgodził się na wywiad, podczas przygotowań grupy do ich ostatniego tournee, promującego ostatni album "The Singles 86 > 98". Martin był szczupły, zrelaksowany i zdrowo opalony:
Kiedy wystartowaliście po raz pierwszy, byliście bardziej pod wpływem muzyki pop, czy też tradycji elektronicznych kompozycji?
Martin Gore: Zawsze uważałem, ze większość dokonań KRAFTWERK'u za słuszny i awangardowy pop. Oni rzeczywiście wywarli na nas największy wpływ, oni dali nam pomysł, żeby wyjść kupić syntezatory i poeksperymentować. W tym samym czasie kiełkowała scena elektroniczna i my jakoś wchodziliśmy w jej skład. My lubiliśmy ciągle próbować czegoś nowego i teraz się tego wypieramy, ale muszę być uczciwy i powiem, że rzeczywiście graliśmy dość eksperymantalnie.
Z jakim wystartowaliście wyposażeniem?
Martin Gore: Naprawdę pierwszym syntezatorem jaki kupiłem, był YAMAHA CS5. On był monofoniczny, ale nie szkodzi był w porządku, bo mogłem grać tylko jednym palcem. Później był już BOSS - automat perkusyjny. Zanim weszliśmy do studia, by nagrać nasz pierwszy album, Vince kupił jeszcze JP4 i mieliśmy ARP - sekwencer. Daniel Miller posiadał także ARP 2600 i to były podstawowe rzeczy.
Czy twój pierwszy syntezator zmienił zupełnie spojrzenie na muzykę?
Martin Gore: Byliśmy zupełnie powaleni jego potencjałem i nagle zdaliśmy sobie sprawę z ograniczeń gitar. Więc w ciągu trzech tygodni od kupienia syntezatora, porzuciliśmy tradycyjne instrumenty i postawiliśmy wszystko na elektronikę. Śmieszną rzeczą było to, że zacząłem grać na gitarze w wieku 13 lat, a my od 1981 - 1986 byliśmy właściwie purystami elektroniki, więc to było dla mnie bardzo nienaturalne. I właściwie nigdy się do tego nie przyzwyczaiłem. Więc kiedy ostatecznie znowu zajęliśmy się gitarami, była to duża ulga. Byłem zadowolony, że przeszedłem przez tę purystyczną fazę, kiedy opieraliśmy się wyłącznie na syntezatorze, ale teraz ponownie zdaliśmy sobie sprawę z tego, ze nie powinniśmy się ograniczać, ponieważ jeśli gitara pasuje do pewnych partii to czemu jej nie wykorzystać.
Dzisiejsi puryści elektroniki mogą się z tobą nie zgodzić?
Martin Gore: Zapytaj ich czy ciągle byli by tacy sami w ciągu 15 lat.
Czy dostrzegasz zespół jako innowację muzyki?
Martin Gore: Zdecydowanie byliśmy jednym z pierwszych pionierów i faktem jest, ze wielu muzyków prezentujących różne formy muzyki cytuje nas i usiłuje pokazać, ze mieliśmy na nich wpływ. Byliśmy naśladowani przez tłum dance, a także tłum alternatywy, oraz co jest bardzo miłe powstał album ku naszej czci zatytułowany "For The Masses", który został zrobiony w bardzo tradycyjnym , rockowym formacie.
Jak się ma sława sukces i pieniądze do kreowania czegoś nowego?
Martin Gore: To bardzo trudne. Chciałbym myśleć, że to wszystko nie wpłynęło na mnie tak bardzo. Oczywiście mam na tyle luksusową pozycję, że nie muszę martwić się o pieniądze, więc mogę spędzać w studio tyle czasu ile chcę. Możemy być tam tak długo, dopóki nie uznamy, że końcowy rezultat jest w porządku.
Muzyka dance jest charakterystyczna od jej przerysowanego usposobienia, aż do rytmicznej szczegółowości. Podczas gdy dźwięk DEPECHE MODE jest pełniejszy, oraz bardziej melodyjny. Czy kiedykolwiek czuliście się bliżsi muzyce house, czy techno?
Martin Gore: Jestem już wyczerpany tymi wszystkimi rodzajami muzyki. Czasami wyczerpują mnie nawet uderzenie dance'owe i wtedy to wyrażam, ale jestem daleki od zainteresowania się takimi właśnie rodzajami muzyki jak house, czy techno. To dla mnie tak prawdopodobne jak robienie melodii elektronicznego country...
Co stanowiło najbardziej znaczące błędne pojęcie i niezrozumienie dotyczące DEPECHE MODE?
Martin Gore: W tym kraju (Wielka Brytania) bardziej niż wszystko irytuje mnie to, że jesteśmy wciąż zespołem, który miał kilka hitów we wczesnych latach 8O -tych, pomimo tego, że nauczyłem się już z tym żyć. Mamy więcej oraz zdecydowanie większych przebojów także w latach 90 -tych, a wszystkie nasze albumy były numerem l. To doprawdy irytujące, że są ludzie dla których mieliśmy tylko "Just Can't Get Enough" w 1981, ale taka jest ogólna opinia.
(2000)Wywiad z Andy Fletcherem |
Pytanie: Jak posuwają się prace nad
albumem?
Odpowiedź: Atmosfera w studio była fantastyczna. Wielu
ludzi powtarza widząc jak idzie nam współpraca, że powróciły
stare czasy i w ogóle tamten duch. Muszę przyznać, że
wchodzimy właśnie w całkiem ekscytujący moment. Właśnie
doszliśmy do momentu, w którym rejestracja wszystkich utworów
jest zakończona. Mamy 14 albo 15 piosenek prawie nagranych i w
ciągu dwóch, trzech tygodni rozpoczniemy fazę miksowania
albumu. Powinniśmy skończyć album jeśli nie pod koniec roku
- to w na początku lub w połowie stycznia. Myślę, że
prawdopodobnie jesteśmy w trakcie realizacji jednego z naszych
najlepszych albumów - i nie jest to próżne gadanie.
Pytanie: Czy były jakieś rozmowy albo pomysły na twórców remiksów utworów na single?
Odpowiedź: To ciekawe. Spotkaliśmy się wczoraj z Danielem
(Millerem) w studio. To są oczywiście takie sprawy, które odkładamy
teraz na dalszy plan. Nie mamy żadnych konkretnych pomysłów.
Myślę, że Kruder & Dorfmeister mogliby chyba zrobić jakiś
miks, po tym jakim sukcesem były ich wersje
"Useless". Chyba mamy z tym teraz mały problem, ale
to dosyć przyjemny problem. Mamy sześć utworów do wyboru na
single. Nawiązując do remiksów - utwory są bardzo zróżnicowane.
Jeden to klasyczny dance, kolejny to bardziej pop a jeszcze inny
to bardziej utwór rockowy. To zależy który utwór wybierzemy
i właściwie nie będziemy tego wiedzieć dopóki nie
zmiksujemy piosenek w grudniu i wybierzemy jednej z nich. To
dosyć dziwne, ale to wygodnie mieć taki wybór.
Pytanie: Jaki jest nastrój materiału
na album? Czy jest coś co zespół stworzył dotychczas, a co
można porównać z nowym materiałem?
Odpowiedź: To dziwne. W moim odczuciu to przypomina trochę
"Black Celebration". Jakość piosenek jest naprawdę
wysoka, tak jak jakość "Black Celebration" była
naprawdę wysoka. To całkiem optymistyczny album. Myślę, że
odzwierciedla klimat jaki miała "Ultra" podczas
ostatniej trasy. Klimat był naprawdę świetny a my oddaliśmy
go całkiem dobrze. Naprawdę powracają stare dobre czasy. To
naprawdę dobre uczucie.
Pytanie: Nawiązując do 20. rocznicy
sesji nagraniowej do "Speak & Spell" - jakie są
twoje odczucia o długowieczności zespołu?
Odpowiedź: To zawsze było dla mnie niespodzianką. Myślę,
że to kilka spraw. Oczywiście Martin wciąż pisze bardzo
dobre piosenki. Dave śpiewa i występuje fantastycznie a my
wszyscy pracowaliśmy ciężko nad rozwojem naszej publiczności.
Nasza publiczność jest bardzo wierna. Niewiele grup ma teraz
ten rodzaj zwolenników. Czujemy, że tworzymy najlepszą muzykę
w naszej historii, więc tak długo jak to trwa, mamy nadzieję
trwać nadal.
Pytanie: Na zdjęciach zespołu które
można zobaczyć w Internecie, można zauważyć wiele
syntezatorów analogowych. Jak to się przekłada na brzmienie
albumu?
Odpowiedź: Rozważaliśmy to z Markiem Bellem we wczesnej
fazie, że chcieliśmy powrócić do naszych elektronicznych
korzeni. Myślę, że gdy posłuchasz albumu, zauważysz postęp
w stosunku do "Ultry". To nie jest drastyczna zmiana
kierunku. Niektóre piosenki tak, ale ogólne odczucie albumu
nie jest zmianą kierunku. W dalszym ciągu używamy trochę
gitar i sampli, i jednocześnie brzmień analogowych.
Pytanie: Były sugestie, że planujecie
trasę w 2001. Czy to jest w dalszym ciągu aktualne i czy były
już jakieś rozmowy w których krajach będziecie gościć?
Odpowiedź: Myślę, że wystartujemy w lipcu albo sierpniu
przyszłego roku. Będzie duża trasa europejska, duża trasa
amerykańska i jesteśmy jeszcze w trakcie rozmów co bedziemy
robić później. Częściowym problemem dla nas, mających
teraz rodziny, jest to, że jest nam teraz trudniej. Czekamy z
niecierpliwością na trasę. Ostatnia trasa była dla nas dużym
sukcesem. Nie tylko z powodu ludzi którzy przyszli, ale także
ze względu na występy. Myślę, że były wspaniałe. Myślę,
że reakcja fanów była równie wspaniała. Czekamy na przyszłoroczną
trasę koncertową, żeby zaprzeczyć zdaniu, że od czasu
"Songs Of Faith And Devotion" obawiamy się jeździć
z koncertami.
Pytanie: Wiele zespołów transmituje
przez Internet swoje koncerty dla fanów. Czy są jakieś plany
żeby pokazać któryś z nadchodzących wystepów na żywo w
Internecie (obojętnie dźwięk czy obraz)?
Odpowiedź: Przekaz internetowy jest napewno bardzo możliwy.
Sądzę, że kiedy stajesz przed tym 10 tysięcznym tłumem, to
jest odrębny scenariusz. Osobiście nie chciałbym, żeby każdy
występ był w Sieci w czasie kiedy się odbywa. Myślę, że
stracił by coś ze swojej wyjątkowości. Myślę, że będziemy
robić wiele różnych rzeczy, z uwagi na duży wpływ Sieci i
to co teraz jest możliwe do zrobienia. Musimy się po prostu
upewnić, że jesteśmy z tym na bieżąco. To nie znaczy, że będziemy
robić to samo co wszyscy wokół, ale możemy robić rzeczy, których
nikt inny nie robi. Musimy trzymać rękę na pulsie - ale bez
zbytniego wybijania się.
Pytanie: Czy chciałbyś jeszcze coś
dodać?
Odpowiedź: Chciałbym po prostu pozdrowić wszystkich
naszych fanów. Bedziemy koncertować w przyszłym roku, mamy płytę
która, jak sądzę, jest absolutnie wspaniała. Płyta ukaże
się w maju - nie znamy dokładnej daty. Do zobaczenia w 2001!
Wywiad przeprowadził Daniel Barassi (webmaster
depechemode.com), wersja oryginalna dostępna na stronie www.depechemode.com.
Tłumaczenie pochodzi ze strony www.depeche-mode.pl
(2000) Wywiad z Martinem L. Gore |
Webmaster: Jak posuwają się prace nad
miksem?
Martin: Bardzo dobrze. Pracujemy z osobą, z którą jeszcze
tego nie robiliśmy - gościu nazywa się Steve Fitzmorris -
jest wyjątkowo szybki. W tej chwili po prostu bawimy się z nim
w ganianego. Musimy dopracować pozostałe utwory, bo on już
zmiksował wszystkie które były gotowe, więc teraz próbujemy
doprowadzić materiał do fazy miksowania. Nie jesteśmy tak
szybcy jak on. On jest super wyścigowcem.
Webmaster: Jak się pracuje z kimś, z
kim jeszcze nie pracowałeś?
Martin: On jest naprawdę wspaniały. Jak powiedziałem, nie
pracowaliśmy dotąd z nikim tak szybkim. Na swoim odcinku
pracy, on jest do przodu. Ponieważ jednak nie jesteśmy całkiem
tak szybcy jak on, możemy nie skończyć całkowicie pracy
przed Świętami - jak początkowo planowaliśmy - i może to
zabrać jeszcze tydzień lub dwa przyszłego roku, co właściwie
uwzględniliśmy już wcześniej. Wiedzieliśmy, że może być
taka potrzeba. Ale jeśli przekroczymy termin o tydzień, czy
dwa, to nic dla nas nie znaczy.
Webmaster: Porównując do poprzednich
albumów, do czego można przyrównać te nowe piosenki? Czy łatwiej
było ci je napisać? Czy dzieje się teraz coś ważnego w
twoim życiu co robiło by je bardziej znaczącymi?
Martin: Kiedy wpadłem już w ciąg pracy, wszystko odbywało
się naprawdę naturalnie, ale musiałem walczyć ze sobą w
zeszłym roku, kiedy rozpocząłem pisanie po raz pierwszy.
Zamierzałem zacząć w styczniu albo lutym, ale kiedy zaczął
się październik a ja dalej nie napisałem niczego, zacząłem
trochę panikować. Wtedy postanowiłem, że potrzebuję jakiegoś
towarzystwa podczas procesu tworzenia. To wtedy zaangażowałem
w to Garetha Jonesa i Paula Freegarda. Od tego momentu to stało
się dla mnie o wiele prostsze, ponieważ wiedziałem, że oni
siedzą obok i czekają aż przyjdę z pomysłami. Było kilka
piosenek, gdzie oni siedzieli w studio czekając na postępy a
ja mówiłem "ok, dajcie mi kilka godzin a ja pójdę do
domu z moją gitarą i wrócę z pomysłem i prostą piosenką".
To dało mi skupienie, którego wcześniej nie miałem. Myślę,
że czasem potrzebujesz trochę nacisku. Jeżeli przez te
wszystkie miesiące spędzone w domu na robieniu niczego, miałbym
ten rodzaj nacisku, wiedząc, że ktoś czeka na mnie, i przymus
pracy - może zrobiłbym coś znacznie wcześniej.
Webmaster: Patrząc z punktu widzenia
autora piosenek, jak to jest być pod taką presją w sprawie
nowych utworów? Wytwórnia chce nowe piosenki, fani się
niepokoją...
Martin: To wcale na mnie nie działało. Miałem takie
naciski przez sześć albo siedem miesięcy, kiedy rozpaczliwie
próbowałem napisać coś samemu w domu. Wiem, że zespół
potrzebował piosenek. Wiem, że wytwórnia chciała, żebyśmy
coś wypuścili. Wiem, że były miliony fanów na całym Świecie
czekające na nowy materiał, ale to mnie nie mobilizowało.
Dalej nie mogłem usiąść i zmusić się do
napisania czegokolwiek. Dopiero kiedy odczułem namacalną
obecność ludzi siedzących w studio i czekających na moją
pracę - wtedy poczułem ten nacisk. Myślę, że to był bardzo
przyjemny proces. Jedna z rzeczy która była ważna to
towarzystwo - atmosfera była naprawdę dobra.
Webmaster: Założę się, że kiedy
piszesz piosenkę, to łatwiej jest robić to na osobności, niż
mieć naokoło ludzi mówiących "pisz piosenki -
teraz".
Martin: W każdym razie nigdy nie piszę w ten sposób. Nie włóczę
się po okolicy, nie zauważam czegoś interesującego o czym
muszę napisać. Ja się oczyszczam, wywlekam wszystko z podświadomości.
To często są moje własne przeżycia, ale w jakiś sposób
wyciągam je z tak odległych głębin, że sam nie jestem często
pewien skąd pochodzą. Zawsze powtarzam, że to dla mnie dziwny
proces.
Webmaster: Czy jest jakaś muzyka, której
ostatnio słuchałeś i mogłaby mieć jakiś wpływ na nowy
album?
Martin: Raczej nie można powiedzieć, że jest coś takiego
czym bylibyśmy całkowicie zainspirowani, co powodowałoby, że
podążalibyśmy jakimś utartym szlakiem. Sądzę, że kiedy
zaczynaliśmy z nagrywaniem, Daniel (Miller) przysyłał wiele
swoich audycji radiowych. Grał naprawdę dziwne rzeczy. Dużo z
"Clicks And Cuts". To są ludzie tworzący awagardową
muzykę elektroniczną. Mają trochę punkową moralność jak
dla mnie, bo po prostu nie chcą sprzedawać dużych ilości płyt
i podoba mi się taka moralność. (śmiech) W dzisiejszych
czasach wiele tak zwanych niezależnych i alternatywnych grup
startuje w przesłanką, żeby być najsłynniejszym zespołem
Świata. Nie powinno tak być. Naprawdę lubię brzmienie wielu
nagrań, bo ich twórcy podchodzili do nich z myślą
zadowolenia ze sprzedaży 10 płyt na całym Świecie.
Webmaster: W 1999 zrobiłeś remiks
"Soluble Words" grupy On. Jak tamto brzmienie, jeżeli
w ogóle, odbija się na obecnym albumie?
Martin: Nie, naprawdę nie. Myślę, że to była pierwsza
rzecz przy której ja, Gareth (Jones) i Paul (Freegard)
pracowaliśmy wspólnie. To było to, albo mogliśmy wcześniej
zrobić jeden utwór instrumentalny przed złapaniem się za
materiał na album. Ale nie, to było tylko to o co mnie
poprosili - ta rzecz dla The Ken Andrews /On - poprosili mnie o
to i bardzo polubiłem ten kawałek. Nie ma zbyt wielu utworów
które lubię i miał bym ochotę nad nimi pracować, a ten był
wyjątkowy. Brzmienie tego materiału w tamtym momencie
spowodowało, że się za to wzięliśmy. Nie sądzę, żeby to
miało jakiś wpływ na płytę.
Webmaster: Jak brzmią twoje domowe
nagrania na ten album w porównaniu do wersji studyjnych?
Martin: Tym razem, ponieważ pracuję z Garethem, który jest
realizatorem dźwięku i z Paulem, który programuje instrumenty
klawiszowe, piosenki były o wiele bardziej wykończone kiedy
dotarły do etapu studio. Ale mówiąc to muszę przyznać, że
większość z nich zmieniła się drastycznie, ponieważ
pracujemy z Markiem Bellem, który jak sądzę jest teraz jednym
z najlepszych producentów na Świecie. Myślę, że to co on
wniósł do nagrań jest całkowicie wspaniałe. On nie robi
niczego w zwykły sposób. Cały jego sposób myślenia jest
inny. Nigdy nie wyjdzie z jakimiś banalnymi pomysłami.
Webmaster: Ile piosenek śpiewasz na
nowym albumie?
Martin: W tej chwili dwie. Jest jeszcze tylko jeden wokal do
zrobienia i jest przeznaczony dla Dave'a. Myślę, że Dave będzie
go śpiewać ale mamy tylko jeszcze dwa tygodnie do końca. Nie
możemy właściwie nagrywać wokali dopiero w styczniu, a Dave
ma także kolejny do zrobienia na stronę b i dlatego podchodzę
ostrożnie do stwierdzenia, że tylko dwie - na wypadek gdyby to
się zmieniło. To zdecydowanie zależy od Dave'a.
Webmaster: Do kilku ostatnich albumów
(wliczając bieżący), zapraszaliście muzyków z zewnątrz.
Jak sądzisz, jak to wpływa na album i jak zostali oni wybrani?
Martin: To są przeważnie ludzie których lubimy i zależy
nam na pracy z nimi. Ale muszę przyznać, że tym razem
pracowaliśmy z kimś zupełnie przypadkowym. Kiedy nagrywaliśmy
w Santa Barbara, próbowaliśmy ułożyć pętlę perkusyjną w
czasie, a było to bardzo skomplikowane bo to była pętla 4/4
na rytmie na 3/4. Ten perkusista przypadkowo wszedł do biura, a
Jonathan, nasz menadżer, był tam i powiedział "O, jesteś
perkusistą. Może byś tam poszedł i pomógł im ułożyć tę
perkusję". Więc on wszedł i po prostu się przedstawił.
Powiedział "Ehm, jestem perkusistą. Na imię mam Airto.
Jeżeli kiedykolwiek chcielibyście żebym zagrał na perkusji,
po prostu zadzwońcie". Więc sprawdziliśmy go i okazało
się, że jest najlepszym perkusistą na Świecie. Z pewnością
potrafi grać cały miesiąc u Ronnie'go Scott'a w Londynie. (śmiech)
Nie była to osoba, którą zarezerwowalibyśmy dla siebie, ale
przypadkowo tak wyszło. Jeden z tych miłych zbiegów okoliczności.
Webmaster: Jak się pracuje z Markiem
Bellem? Jak można go porównać do innych producentów z którymi
pracowaliście?
Martin: On jest znacznie lepszym praktykiem niż większość
ludzi z którymi dotychczas pracowaliśmy. Tim (Simenon) był
bardziej pomysłodawcą i miał cały zespół wokół siebie. Mógł
powiedzieć "Chcę, żeby to było jak to", albo
"Chcę, żeby to było jak tamto", i dalej cały zespół
musiał do tego dojść - podczas gdy Mark - potrafi w pięć
minut stworzyć każdy dźwięk jaki mu przyjdzie do głowy.
Webmaster: To jest taki facet jakich
nie cierpię. Nigdy nie udaje mi się wydobyć z klawiszy dźwięków
jakie bym chciał.
Martin: Tak, mnie też. (śmiech)
Webmaster: Na wideo i zdjęciach z
Internetu widać cię z Rolandem JD 800 i gramofonem Technics
1200, obok innego sprzętu. Ile praktycznej roboty wykonujesz na
tym albumie?
Martin: Ja więcej robię we wcześniejszej fazie. Jak
wspominałem, dema były znacznie bardziej dopieszczone kiedy
dotarły do studio, więc wiele elementów z nich jest do tej
pora używane, mimo że część powstała zanim jeszcze Mark mógł
je usłyszeć. Z drugiej strony Mark jest tak sprawny z
brzmieniem, że zająłem tylne siedzenie od tego momentu i
powiem mu co mi się podoba a co nie, co przypomina sposób
pracy z Timem (Simenonem). Ja i Tim obgadywaliśmy piosenki, a
potem przekazywaliśmy nasze pomysły zespołowi. Tym razem mogę
pozostawić Markowi całą robotę. Mogę powiedzieć "lubię
to", "to mi się nie podoba", "myślę, że
to dobre, bo to albo tamto", albo "to nie tak, bo myślę,
że to nie pasuje do tej piosenki"...po prostu tak
pracujemy.
Webmaster: Oprócz elementów
analogowych, jakie inne rodzaje dźwięków wprowadzasz na
album?
Martin: Jak już mówiłem zaangażowaliśmy Airto na
perkusji. Mamy trochę prawdziwych bębnów - nie za dużo - ale
mamy Christiana, perkusistę który grał na ostatniej trasie i
zagra on na bębnach. Używamy gitar, a Knox (Chandler) napisał
dla nas partię smyczkową do jednej z piosenek, więc jest
kwarter smyczkowy w jednej z piosenek.
Webmaster: Jak trudno jest dla ciebie,
osoby piszącej piosenki, pozwolić komuś kto będzie robić
remiks przewrócić utwór do góry nogami? Czy podchodzisz do
tego bez emocji, czy raczej jak do zła koniecznego w przemyśle
muzycznym?
Martin: To może być na dwa sposoby. Zwykle wybieramy ludzi
których poważamy. Przez połowę czasu jesteś mile zaskoczony
co oni zrobili z jedną z piosenek, a przez drugą połowę myślisz
"jaką drogą oni próbowali tutaj pójść?" - to w
ogóle nie działa. To ciekawy proces. To nie jest tak, że tego
nie cierpię, albo coś i ten który później zostaje wydany
jest zawsze interesujący. Są takie które odrzucamy, których
Świat nie ma dane usłyszeć...
Webmaster: Przychodzi mi na myśl
"It's No Good" zremiksowany przez BT.
Martin: Tak, są też inne. Jest cała masa, które przez te
lata nie ujrzały światła dnia.
Webmaster: Właśnie słyszałem remiks
"Rush" zrobiony przez jednego z Coil i słychać, że
mieli dostęp do oryginalnych taśm.
Martin: Coil rzeczywiście to zrobili. Czy to się nie ukazało?
Webmaster: Nie - to się nigdy nie
ukazało.
Martin: Więc to jest jeden z tych, które nigdy nie ujrzały
światła dziennego.
Webmaster: Rozumiem dlaczego. (śmiech)
Martin: (śmiech)
Webmaster: Jak sądzisz, jak nowy
materiał przełoży się na format koncertowy?
Martin: Sądzę, że przełoży się bardo dobrze tym razem.
Jestem pewien, że będziemy grać tylko pięć albo maksymalnie
sześć utworów z nowej płyty. Chodzi mi o to, że nie można
zagrać więcej niż tyle bez popadania w przesadę. Więc
twierdzę, że będzie pięć albo sześć piosenek, które
najbardziej pasują do środowiska koncertowego i jestem pewien,
że będą świetne.
Webmaster: Nawiązując do nadchodzącej
trasy, czy były już jakieś pomysły odnośnie jej rozmiarów,
dodatkowych muzyków na scenie, występów otwierających itp.?
Martin: Myślę, że planujemy skorzystać z tych samych
muzyków co ostatnio, ponieważ wszyscy sprawili się naprawdę
dobrze. Byli tak dobrzy, że nie możemy się teraz na nich wypiąć.
(śmiech) Rozmiary trasy - wyobrażam sobie, że to
prawdopodobnie potrwa około 5 miesięcy.
Webmaster: Kiedy rozmawiałem z Andym,
zauważył on, że ciężko jest się zebrać na trasę zespołowi,
który ma rodziny i tym podobne.
Martin: Dokładnie i ostatnim razem to było sprawdzanie
naszych możliwości, ponieważ nie robiliśmy tego od jakiegoś
czasu. To były dla nas trochę nerwowe czasy. Przetrwaliśmy
cztery miesiące, więc tym razem wydaje się nam, że damy radę
kolejny miesiąc. Ale nie chciałbym żeby to trwało o wiele dłużej,
bo zapuszczamy się wtedy znowu na niebezpieczne wody.
Webmaster: Kiedy robiliście trasę
World Violation, grałeś w połowie kilka utworów akustycznie.
Jest to wśród kolekcjonerów jedno z ważniejszych nagrań do
zdobycia. Czy jest jakaś szansa na kolejny akustyczny zestaw
podczas nadchodzącej trasy?
Martin: Właściwie nie ustaliliśmy jeszcze listy nagrań.
To jest sprawa nad którą musimy usiąść i załatwić w
styczniu. Chcemy to załatwić dosyć wcześnie, ponieważ to
dotyczy kwestii przełożenia muzyki na format koncertowy. Wiele
z tego można zrobić w Anglii, zanim facet, który to robi,
jedzie do Ameryki. Więc musimy to ustalić najpóźniej do końca
stycznia. Nie rozmawialiśmy o tym dotąd w zespole, więc
naprawdę nie wiem.
Webmaster: Patrząc na dzisiejsze
stacje radiowe, jak sądzisz, jak nowa muzyka Depeche pasuje do
radia? Nie masz żadnych obaw?
Martin: Nie sądzę, żeby w ogóle pasowała, czy mam jakieś
obawy? Nie, wcale nie, czy my w ogóle kiedykolwiek do tego
pasowaliśmy?
Webmaster: Świetna odpowiedź! (śmiech)
Martin: (śmiech)
Webmaster: Wasza oficjalna witryna
internetowa osiągnęła ostatnio 19. pozycję głosami ponad 75
000 ludzi w plebiscycie na dotmusic.com. Czy ciągłe poparcie
ze strony fanów Depeche Mode jest dla ciebie zaskoczeniem i jak
sądzisz, co trzymało zespół tak mocno ze sobą przez ponad
dwie dekady?
Martin: Były takie czasy, kiedy fani mnie zaskakiwali, ale są
tak niezmienni od bardzo dawna i wiem, że mamy tą stałą,
fanatyczną bazę fanów. To doszło do momentu, kiedy już mnie
więcej nie zaskakuje. Wiesz, są szaleni w pozytywny sposób.
Webmaster: Po Internecie krąży wiele
"nie obiegowych" nagrań Depeche Mode, z których
niektóre są twoimi demami. Z punktu widzenia autora piosenek,
jakie masz w związku z tym odczucia?
Martin: W ogóle mnie to nie obchodzi, ale ciekawe, że połowa
z tych nagrań to w ogóle nie jesteśmy my. Ktoś mi powiedział,
że ma 74 minuty ściągniętego materiału i że zrobi mi kopię.
Powiedziałem, że bardzo chciałbym to usłyszeć, chociaż żeby
wiedzieć co to jest. Jakieś trzy, czy cztery nagrania są
bardzo interesujące, bo są to dema o których całkiem
zapomniałem i prawdopodobnie nawet nie mam ich kopii. Reszta to
jakby rockowe kapele grające nas i takie tam, ale ludzie wierzą,
że to my.
Wszystko co trzeba zrobić, to napisać na stronie, że to
Depeche Mode i ludzie w to uwierzą. Jest jeszcze ten nowy kawałek.
Słyszałeś ten "Sweetest Condition"?
Webmaster: A tak, słyszałem. To
bolesne.
Martin: Właściwie to zabawne. Nazywają to "Sweetest
Con" ["najsłodszy kant" - przyp. tłumacza].
Przynajmniej są szczerzy. Nikt właściwie tego nie łapie. (śmiech).
W każdym razie to nie my.
Wywiad przeprowadził Daniel Brassi (webmaster depechemode.com),
wersja oryginalna dostępna na stronie www.depechemode.com.
Tłumaczenie pochodzi ze strony
depeche-mode.pl
|