(1998) Lipiec - Wybór z wywiadów prasowych

Depeche Mode przygotowują bardzo wiele różnorodnych efektów wizualnych, jakie zaskoczą fanów w trakcie koncertów zbliżającej się trasy koncertowej.
Martin: Nie lubię zdradzać zbyt wiele, ale mogę powiedzieć, że będzie bardzo interesująco. Anton Corbijn ubrał nas w stroje naszych idoli. To może wyglądać bardzo humorystycznie, kiedy zostanie pokazane na wielkich telebimach za nami. Wygląd sceny jest czymś zupełnie nowym. Ilość telebimów będzie podobna do tej na drugiej części trasy Devotional. W trakcie pierwszej części mieliśmy na scenie 11 lub 14 ekranów z wzajemną interakcją wizualną. Zdaliśmy sobie sprawę, że jest to zbyt dużo. Więc zmniejszyliśmy ich ilość. Myślę, że publiczności będzie łatwiej śledzić akcję tylko na kilku ekranach.

Jeszcze przed rozpoczęciem trasy koncertowej będzie można zobaczyć wideoklip do utworu Only When I Lose Myself. Autorem wideoklipu jest Brain Griffin, który debiutuje w dziedzinie realizacji wideoklipów, ale stworzył 5 pierwszych okładek albumów Depeche Mode. Wideoklip przedstawia temat utworu - obsesyjną miłość.
Martin: Brian odebrał kompozycję jako bardzo lekką, więc w podobnym charakterze utrzymał wideoklip. Ciężko go ocenić, ponieważ wszystko, co robiliśmy wczoraj (22 lipca, Nowy Jork) to było wchodzenie i schodzenie z planu.

Brian Griffin spędził 2 dni w Los Angeles na fotografowaniu wraków samochodów i stojących obok nich par bardzo podobnie wyglądających do siebie osób.
Martin: Powiedziałem mu że nie jestem pewien, co chce wyrazić. Myślę, że próbował sportretować tę obsesyjną rzecz. Pary podobnych do siebie ludzi mogą wyrażać ich wzajemną zależność i zagubienie się w sobie.

Fani Depeche Mode będą musieli na jakiś czas zadowolić się trzema nowymi utworami, jakie zespół przygotował na swój nowy album, ponieważ prawdopodobnie nic więcej nie ukaże się aż do roku 2000. Album The Singles 96 98 będzie zawierał tylko jedną z trzech nowych kompozycji - Only When I Lose Myself. Pozostałe dwie - Surrender i Headstar - znajdą się na stronie B tego singla. Martin zapytany o to, czy oba nagrania ze strony B ukażą się zarówno w Europie, jak i w USA odpowiedział:
To bardzo trudne pytanie, ponieważ w tej chwili pertraktujemy z naszą amerykańską wytwórnią płytową. Nie chcą ich tam umieścić i to nie dlatego, że im się nie podobają. To po prostu cała ta gra marketingowa. Jeśli realizujemy to na całym świecie, to dlaczego nie tam?

Natomiast tak Martin Gore opisuje nowe kompozycje:
Headstar - całkiem szybki utwór instrumentalny.
Surrender - dość wolny, bardzo melodyjny. Łatwy do śpiewania. Porusza tematykę oddania się pożądaniu - czasami nie mamy wyboru. Podobnie jak Only When I Lose Myself stanowi niejako rozszerzenia albumu Ultra z 1997 roku. Jest jednak bardziej uduchowiony i dość wolny, jak na nas. Coś w rodzaju ballady, rockowej ballady. Lirycznie utwór poświęcony jest relacjom międzyludzkim, w szczególności obsesyjnej miłości. Zawsze spostrzegałem miłość jako coś obsesyjnego. Mówi się o wzajemnej zależności; zawsze odkrywam, że miłość nie jest niczym ponad to.

Opinie zespołu na temat albumu tribute For The Masses.
Martin: Podoba mi się wersja Enjoy The Silence w wykonaniu Failure. Podobnie jest z To Have And To Hold Deftones. Stripped w wykonaniu Rammstein jest bardzo zabawna. Zawsze podobało mi się Never Let Me Down Again w wersji Smashing Pumpkins, ale ta jest znana już od jakiegoś czasu.

To nie jest pierwszy album tribute poświęcony Depeche Mode. Wcześniej były przynajmniej cztery inne: Sometime I Wish I Were Dead, Your World In Our Eyes, Transmode Express oraz Song Of The Barrels - w większości pochodzące ze Szwecji. Dla Martina dopiero obecny album jest pierwszym liczącym się wydawnictwem. A jak ustosunkowuje się do poprzednich?
Martin: Akcent jest bardziej zrozumiały, jest o wiele bardziej interesujący. Bardziej popowy, tamte były raczej z gatunku electro-pop, z tego, co pamiętam. To wielki honor być na takim etapie naszej kariery, kiedy inni nagrywają nasze utwory - spróbujcie nas do tego zmusić.
Czyje utwory chciałby nagrać?
Nagrałem kompozycję Leonarda Cohena. Cóż... kilku osób. Zawsze lubiłem Kurta Weilla.. Nikt do tej pory nie nagrał albumu poświęconego Johnowi Lennonowi.


(1998-09-01) Wywiad Davida Gahana reporterowi estońskiej telewizji

Jak się mas?

Dave: Bardzo dobrze, dziękuję.

Za niecały tydzień ruszacie w trasę. Nie robiliście tego od pięciu lat. Jesteś zdenerwowany, szczęśliwy, czy może jedno i drugie?

Dave: Hmmmm, właściwie obie żeczy. Dzisiaj czuję się świetnie. Czasami czuję się barszo zdenerwowany, przerażony. To są mieszane uczucia. To jest jak... podekscytowanie. W tej chwili czuję się podekscytowany, tak to jest to, naprawdę wszystko idzie świetnie. Jestem w dobrej formie. To dobry znak. Po raz pierwszy jedziemy do Estonii, Rosji, miejsc, gdzie próbowaliśmy grać już wcześniej, ale z różnych powodów nie było to możliwe. Teraz jest dobry moment, aby tam pojechać. Chcę zobaczyć twarze ludzi przychodzących, żeby nas słuchać.

Co wiesz o krajach, w których będziecie grali po raz pierwszy - Estonia, Rosja? Czego oczekujesz?

Dave: Sam nie wiem. Nie chcę jechać tam z jakimiś konkretnymi oczekiwaniami. W przeszłości, kiedy byliśmy w Europie Wschodniej, było wspaniale. Publiczność bawiła się wspaniale i na szczęście ja czułem to samo.

Jak planujesz spędzić czas podczas trasy?

Dave: Mam ochotę trochę więcej zwiedzać, do tej pory głównie zostawałem w hotelu. Na trasie jest mnóstwo pracy i nikt nie ma ochoty, żeby jeszcze gdzieś wychodzić. Nie ma czasu, zeby robić wszystkie zaplanowane wcześniej rzeczy, więc częściej zostaje się w hotelu. To bardzo odizolowuje. Tym razem chcę mieć możliość codziennego spacerowania po mieście. To brzmi dziwnie - robiłem tak przez pierwsze pięć lat bycia w zespole. Ale przez ostatnie 10-12 lat to było po prostu spanie w hotelu. Wiesz co chcę przez to powiedzieć? Wszystko, co mogę teraz powiedzieć - nie mam pojęcia, co się stanie. Nie chcę mieć żadnych oczekiwań. Naprawdę jestem bardzo podekscytowany, jestem szczęśliwy, że mogę znowu śpiewać i występować na scenie. Minęło pięc lat - to bardzo dużo czasu. Teraz czuję się doskonale.

W najbliższym czasie ukazuj się kompilacja "The Singles" i program trasy bazuje głównie na tych utworach. Podoba ci się możliwość ponownego zaśpiewania wszystkich tych starych kawałków?

Dave: Podstawą programu są trzy ostatnie płyty: Violator, Songs Of FAith And Devotion oraz Ultra, nieco utworów z Black Celebration i Music For The Masses i bardzo mało z pozostałych płyt. Myślę, że to są nasze najlepsze dokonania. Wykonujemy utwory z najlepszego okresu naszej twórczości. Najważniejsza część widowiska mieści się między Never Let Me Down Again i In Your Room - to moja ulubiona część występu. Moje ulubione kawałki to Walking In My Shoes, In Your Room i Condemnation. Lubię śpiewać ładne kompozycje.

Podobają ci się nowe utwory?

Dave: Tak, lubię Barrel Of A Gun, lubię to śpiewać, dobrze się wtedy czuję. A Only When I Lose Myself? Zazwyczaj piosenki dojrzewają we mnie przez jakiś czas. Muszę z nimi trochę pożyć. Wspaniale jest tworzyć muzykę, to najważniejsza rzecz. Cieszy mnie możliwość bycia częścią procesu tworzenia muzyki, mój głos wytwarza nastrój utworu. Wspaniale jest to robić.

O czym myślisz nagrywając w studiu nowe pisenki?

Dave: Różne rzeczy, zależnie od tekstu. Doświadczyłem w życiu bardzo wielu różnych rzeczy - staram się wyśpiewać moje osobiste odczucia na temat tego, co przeszedłem.

Ale nie pisałeś tekstów piosenek?

Dave: Nie dla Depeche Mode.

Zgadzasz się z tekstami, które Martin pisze dla ciebie?

Dave: Czasami, szczególnie na trzech ostatnich albumach. Mieliśmy podobne przejścia.

W tej chwili żyjesz w Nowym Jorku. Jak często komunikujesz się z zespołem, kiedy nagrywacie nowy materiał?

Dave: Przez cały czas tworzenia nowego materiału pozostajemy razem.

Cieszy cię fakt, że Depeche Mode nie nagrywa przeróbek nagrań innych artystów?

Dave: Sam nie wiem, nie myślałem o tym zbyt dużo. Martin nagrał cover na album tribute poświęcony Leonardowi Cohenowi. Ja także nagrałem cover na tribute Roxy Music. Ostatnio śpiewałem również w Nowym Jorku w projekcie moich przyjaciół. Czasami robię takie rzeczy, ale nie umieszczam na nich swoejgo nazwiska. Traktuję to jako zabawę. Lubię pracować z innymi ludźmi.

Kim są twoi idole i bohaterowie. Mozesz wymienić kilku?

Dave: Nie mam idoli i bohaterów, to jest śmieszne.

Słyszałem po prostu, że uwielbiałeś Cliffa Richardsa? Czy to prawda?

Dave: Był kiedyś moim idolem, chciałem naśladować to, co według mnie on robił.

Co to było.

Dave: Sex, narkotyki i Rock'n'Roll!

Lubisz, kiedy fani zaczepiają cię na ulicy i chcą porozmawiać?

Dave: To zależy od sytuacji. Kiedy pracuję - nie mam nic przeciwko. Lecz kiedy jestem z dziewczyną lub z synem i siadam, aby z nimi porozmawiać... i ktoś nam przeszkadza - wtedy jestem wściekły.

O czym rozmawiasz z fanami?

Dave: Nigdy nie narzucam tematu rozmowy. Zazwyczaj to oni zadają pytania, a ja odpowiadam najlepiej, jak potrafię. Ale nifdgy nie zadaję się dłużej z obcymi ludźmi, którzy podchodzą do mnie na ulicy. Wydaje im się, że mnie znają, ale oni znają cząstkę mnie.

Otrzymujesz od nich listy?

Dave: Oczywiście.

Czytasz je?

Dave: Tak, czasami. Szczegolnie przez ostatnie kilka lat otrzymałem wiele wspierających listów od różnych ludzi. Miło jest być ponownie przy życiu, wiedzieć że wielu ludziom na tobie zależy. To kolejne życie.

Byłeś kiedyś w restauracji Andy'ego?

Dave: Pewnie.

Czy jest dobra?

Dave: Jest w porządku, ha-ha-ha.

Czy masz jakies inne zainteresowania poza śpiewaniem?

Dave: Lubię malować.

Wielki obrazy?

Dave: Jasne. Malowałem zanim zostałem muzykiem. Spędziłem trzy lata w college'u plastycznym. Fajnie jest malować dla siebie samego. Przez jakiś czas zupełnie tego zaprzestałe, ale ostatnio wróciłem do malowania. Moje obrazy są dobrze oceniane przez ludzi. Lubię malować duże obrazy olejne.

Czy wystawisz je kiedyś?

Dave: Kto wie, może w przyszłości, to może być zabawne ha-ha-ha.

Planujesz skoki ze sceny w trakcie tej trasy?

Dave: NIE!!!! Mam złe wspomnienia z trasy Song Of Faith And Devotion. Złamałem wtedy dwa żebra i nie przewiduję, abym robił to ponownie. W trakcie tej trasy nie mam zamiaru pojechać do szpitala. Chcę wrócić do domu z głową na karku.

Jakie nowe zespoły ci się podobają? Jakiej muzyki słuchasz oprócz Depeche Mode?

Dave: Hmmm - tak naprawdę to nie słucham Depeche Mode, ponieważ kiedy kończymy nagrania, to je kończymy. Nie podoba mi się nowoczesna muzyka. Niczego się w niej nie doszukuję. Ruszają mnie głównie nagrania R'N'B i Blues, tacy artyści jak Buddy Guy, Robert Johnson, lubię słuchać Billy'ego Holiday'a i innych. Lubię Soul - muzykę, która dotyja mojej duszy, porusza mnie, barwa muzyki, głosu, to mnie rusza. Słyszałem dużo muzyki, nowej muzyki, bardzo chłodnej - to mnie nie poruszyło.

Jeszcze jedno pytanie. Jak się czujesz - czy jesteś szczęśliwy?

Dave: Tak, bardzo.



(1998) Konferencja prasowa w Kolonii, Niemcy - 20 kwietnia

- Jak się czujecie wracając na trasę po tak długiej przerwie?

Martin: Nie możemy się jej doczekać. Poprzednia trasa była dla nas po prostu za długa. Trwała 15 miesięcy. to jest doskonały moment, aby wyruszyć na koncerty. Planyjemy czteromiesięczną trasę żeby zobaczyć, jak się to wszystko będzie kręciło.

- Czy ludzie zrozumieli, że nie wyruszyliście na trase promującą Ultrę?

Dave: Myślę, że tak. Ludzie zrozumieli, że byłoby szaleństwem wyruszac w trasę w tamtym okresie. Oszukiwalibyśmy nie tylko siebie, ale również naszych fanów, ponieważ po prostu byliśmy nieprzygotowani. To była wielka gehenna ponownie spotkać się we trzech i nagrać kolejny album. Po odejściu Alana musieliśmy przemyśleć zasady dalszej współpracy i znaleźć ludz, którzy przejęli y rolę, którą spełniał Alan. To zajęło sporo czasu, około 6 miesięcy w trakcie tworzenia albumu Ultra, zanim wzajemnie się ułożyliśmy i dopasowaliśmy. Nie znaczy to, że się nienawidziliśmy, po prostu każdy z nas przeszedł przez coś zupełnie innego i zajęło nam trochę czasu ponowne przyzwyczajenie się do wspólnej pracy.

- Czego możemy oczekiwać od występów na żywo w trakcie tej trasy?

Andy: Myślę że będzie to historyczna perspektywa największych przebojów z lat 1986 - 1998 - granie wszystkich utworów, które nagraliśmy w tym okresie. Wykonamy większość hitów z tego okresu oraz dodatkowo kilka wcześniejszych utworów. To będzie takie uczczenie naszej historii.

Martin: Aktualnie pracuję nad moim nowym układem tanecznym.

Dave: Wiele się wydarzyło od naszej ostatniej trasy. Pojawiły się Spice Girls i inne zjawiska tego typu, więc pracowaliśmy bardzo ciężko.

Martin: Obserwowaliśmy bardzo uważnie, myślę że nasi fani będą bardzo zaskoczeni. Nadchodzimy.

- Przeszliście przez bardzo trudny dla was okres. Czy to miało wpływ na waszą muzykę?

Martin: Aktualnie nie nagrywamy "nowego" albumu, ale będzie tam kilka nowych utworów. Myślę, że atmosfera towarzysząca nagraniom - to bardzo dobra atmosfera - mówi sama za siebie, więc pewnie jest to najlepsza droga - na naszą muzykę wpływa fakt, że czujemy się teraz silni świetnie się bawimy.

Dave: Myślę, że jesteśmy bardzo szczęśliwi - ja jestem - i chyba mówię w imieniu wszystkich - że to robimy. Czujemy się teraz bardziej komfortowo i dobrzej jest znowy pracowac razem.

- Ilu piosenek możemy się spodziewać na trasie?

Dave: Zagramy kilka piosenek z Ultry i nowy utwór z albumu Greatest Hits

Martin: Kiedy gramy na koncercie, najczęściej wykonujemy 18 - 20 utworow, więc usiedliśmy i ułożyliśmy liste piosenek, które czuliśmy, że musimy zagrać. Obecnie jesteśmy na etapie 16 utworów z ostatnich 12 lat i na co do których nie mamy najmniejszych wątpliwości i które musimy zagrać. To 16 utworów, które bardzo zawiodłyby fanów, gdyby nie zostały zagrane, więc na tym oprzemy nasze koncerty.

Dave: Ostatnie 16 singli i kilka wielkich staroci.

- Czy Anton Corbijn jest częścią zespołu wyruszającego na trasę?

Dave: Może być wciągnięty w część widowiska, ale jeszcze nie zdecydowaliśmy, kogo zatrudnimy. Ciągle się nad tym zastanawiamy. Mamy trzy różne koncepcej wystroju i ciągle je rozważamy - na razie nic nie postanowiliśmy.

- Od ostatniej trasy koncertowej minęło 5 lat. Czy nie obawiacie się o fanów, którzy od was odeszli, czy też macie wiernych fanów.

Dave: Myślę, że nasi fani są naprawdę wierni. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że wytworzyliśmy naszą własną niszę i nasi fani utknęli tam razem z nami. Dorastali z nami, co było dla nas bardzo miłe. Nawet dzisiaj, na tej konferencji prasowej jest kilku z nich, to cieszy. Myślę, że się nie martwimy, Zupełnie nie braliśmy tego pod uwagę. Wcale nie rozważaliśmy trasy koncertowej promującej ostatnią płytę i zawsze były duże przerwy między naszymi trasami.

Andy: Jesteśmy razem 17 - 18 lat i przez cały czas obserwowaliśmy grupy, które pojawiały sie i znikały, ale my cały czas koncętrowaliśmy się na tworzeniu muzyki tak dobrej, jak to tylko możliwe i takie postępowanie to najlepsza droga, aby utrzymac przy sobie fanów.

Martin: Jeśli ktoś zaczyna martwić się o swoich fanów, to powinien zastanowić się nad muzyką, którą tworzy. Myślę, że tworzymy musykę dla samych siebie, muzykę, którą lubimy i na szczęście jest ktoś jeszcze, komu się ona podoba i kto przyjdzie na nasze koncerty. Muzyka jest najważniejsza.

- Lata 80-te są ponownie na fali. Czy to skłoniło was do rozpoczęcia tej historycznej trasy?

Andy: Nie sądzę aby ktoś mógł kiedykolwiek powiedzić, że poddajemy się trendom, pewnie dlatego przetrwaliśmy tak długo. Jestem pewien, że to pomogło. Podoba nam się bycie zespołem lat 90-tych. Stało się tak, że nasza muzyka obejmuje zarówno lata 80-te, jak i 90-te, więc większość utworów z najnowszego albumu będzie pochodzić z tego okresu.

- Ostatnia trasa niemal zupełnie skłóciła cały zespół. Czy podjęliście jakieś środki zapobiegawcze, aby ponownie do tego nie doszło?

Martin: Mamy zasady, których się trzymamy. Ja piję tylko przez dwa dni w tygodniu.

- Zaczynaliście jako grupa młodych chłopców. Kim chcielibyście być pod koniec lat 90-tych?

Andy: Chcemy powrócić. Miło jest być zauważanym pod koniec lat 90-tych - nadal byc solidnym zespołem, bardzo dobrze znaną grupa, która nadal nagrywa dobrą muzykę - tak przypuszczam.

Dave: Jak powiedziałem, mamy ogromne szczęście, że mamy możliwość nagrywania płyt przez blisko dwie dekady i jest niewiele zespołów, które tego dokonały. To prawda. Nie sądzę, żebyśmy zbytnio nawiązywali do lat 80-tych, 90-tych, 60-tych, 70-tych czy jakichkolwiek innych. W dalszym ciągu tworzymy muzykę, nadal chcemy grać i mamy fanów, którzy przychodzą nas oglądać - nic ponad to.

Andy: Kiedy zaczynaliśmy, byliśmy bardzo młodzi. Na szczęślie nadal jesteśmy młodzi... 36 lat, czy to wiele?

- Czy jesteście stremowani tym, ze ponownie wyruszacie w trasę?

Dave: Siedząc tutaj i powstrzymując ciało od drgawek... sam nie wiem, daliśmy kilka występów, zagraliśmy kilka piosenek z Ultry na imprezach promocyjnych i było to bardzo stresujące. Ale myślę, że dobrze jest być stremowanym, energia ze stresu może być przetworzona w trakcie występu. Dla mnie osobiście to bardzo ważne. Gdybym nie czuł się stremowany, wtedy zastanawiałbym się, co jest nie tak, ale owszem, jestem naprawdę stremowany.

- Ilu osób można się spodziewac na scenie w trakcie tej trasy?

Andy: Cóż, po raz pierwszy zamierzamy zatrudnić perkusistę przez cały czas trwania koncerów - Austiaka Christiana Eignera. Jest naprawdę dobry i współpracował już z nami na imprezach promujących Ultrę i widowiskach telewizyjnych. Możemy mieć również parę wokalistek śpiewających w chórkach i być może klawiszowca. Nie jestem pewien.

Martin: W tech chwili Tim, nasz producent, chce wyjść z nami na scenę w trakcie kilku utworów i scratchować - cokolwiek to oznacza. Nie jesteśmy przekonani.

- Na początku waszej kariery używaliście przede wszystkim klawiszy, później doszło mnustwo gitar. Czy widzicie siebie jako zespół grający Rock & Roll?

Martin: Niezupełnie, Zacząłem grać na gitarze, kiedy miałem 13 lat, nie widziałem syntezatoa do 18 roku życia, więc było dla mnie nienaturalne być klawiszowcem. Więc kiedy ułożyliśmy naszą listę utworów, w około 80% z nich gram na gitarze, ponieważ 80% z nich zawiera gitarę, ale są też piosenki, w których gram na klawiszach.

Dave: Wszyscy moi ulubieni wokaliści i muzycy wywodzili się z zespołów grających rock'n'roll - Mick Jagger, Donny Osmond... i inni im podobni.

- Co sądzicie o Diesel Christ (niemiecko-szwedzka formacja nagrywająca covery DM)?

Martin: Podoba mi się pomysł tego, co zrobili z Songs Of Faith And Devotion. Wzięli ten album i nagrali go tak, jak według nich my powinniśmy go nagrać. Czy zrobili to dobrze - to może być ciekawe. Miłe jest to, że przed ukazaniem się naszego Greatest Hits (nienawidzę terminu Greatest Hits), otrzymamy ten tribute album, który ukazuje się w lecie. To bardzo ciekawe, że znane zespoły przerabiają nasze piosenki. W końcu jest kilka dobrych zespołów, które zdecydowały się nagrać przeróbki naszych utworów i ten pomysł nie wywodzi się ze Szwecji.

- Czy to nie dziwne uczucie, że inne zespoły nagrywają wasze utwory?

Andy: Myślę, że należy się zastanowić, jakich nagrań się dokonuje i jeśli podejmie się decyzję, że są dobre, to wszystko jest w porządku. Dochodzimy do tego etapu. Uważamy, że nasza ostatnia płyta była jedną z najlepszych, jakie nagraliśmy i jest naprawdę dobra.

Dave: Jako zespół jesteśmy zainteresowani wzajemną współpracą tworzeniem muzyki i jej wykonywaniem z innymi. Jeśli coś takiego ma miejsce, to jest to dla nas powód do dumy.

Martin: Dla wielu znanych zespołów, przerobienie czyjejś kompozycji i przyznanie, że ten zespół wywarł na nich wpływ - jest z pewnością największym honorem, jakiego mogą dostąpić.

- Macie jakieś pomysły na temat supportu na tej trasie?

Dave: Zastanawiamy się nad tym, ale jeszcze się nie zdecydowaliśmy. Ustaliliśmy, że jeśli ktokolwiek chciałby nas supportować - musi to być ktoś, kogo nie lubimy, ponieważ ponoszą duże ryzyko i muszą nosić zbroję.

- Gdzie ćwiczycie przed trasą?

Andy: W Londynie. Najtrudniejsze jest dla Dave'a, ponieważ mieszka w Nowym Jorku, ale w Londynie mieszkają nasze rodziny. To dla nas bardzo ważne, aby być teraz jak najbliżej nich, zanim wyruszymy na czteromiesięczne tournee.

Martin: To także zdrowy rozsądek. Dwóch z nas tu mieszka i jest tutaj mnóstwo studiów. Moglibyśmy pojechać gdziekolwiek indziej, ale zdrowy rozsądek wziął górę.

- Które utwory przerobiły wymienione przez was znane zespoły?

Andy: Sashing Pumpkins zrobili Never Let Me Down Again, The Cure przerobili World in my Eyes, Apollo 440 I Feel You... to nie tylko single, lecz również utwory z albumów.

- Jak długo planujecie być w trasie po USA?

Andy: Około 2 miesięcy. Skończymy przed Bożym Narodzeniem, więc jest to dobry plan. Jest również prawdopodobne, że wystąpimy na kilku koncertach w Europie Wschodniej jeszcze przed Helsinkami, może w Rosji, gdzie jeszcze niegdy nie byliśmy.

- Coś nowego z muzycznego punktu widzenia? Coś nowego na scenie?

Dave: Cóż - zatrudnienie perkusisty na cały koncert to jedno. Eksperymentowaliśmy z tym na trasie Devotional, jak również z wokalistkami śpiewającymi w chórkach, które spisały się świetnie. Nie będzie już z nami klawiszowca takiego, jak Alan. I jeszcze kilka rzeczy, które wykorzystaliśmy na imprezach promujących album Ultra. To naprawdę nieco przetworzy nasze piosenki. Dla mnie osobiście to bardzo ekscytujące, że zagramy z perkusistą.

- Czy pracowaliście nad nowym materiałem?

Martin: Pracowaliśmy w studiu przez ostatnie 2 miesiące, kończąc prace nad singlem. Kiedy powrócimy tam dzisiaj w nocy, miks powinien być zakończony. Był prawie gotowy, kiedy wyjeżdżaliśmy stamtąd wczoraj wieczorem. Pracujemy również nad kilkoma piosenkami, które również znajdą się na nowym singlu. Tak więc pracowaliśmy nad nowym materiałem.

- Jakieś plany dotyczące nowego albumu?

Andy: Myślę, że wszyscy się zgadzamy, że przez ostatnie 6 - 7 lat nie nagraliśmy tylu nowych utworów, ile powinniśmy. Więc byłoby dobrze nagrać nowy album tak szybko, jak to możliwe, ale nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy to nastąpi.

Martin: Ostatnimi czasy trzy- czteroletnia przerwa między albumami wydaje się być tradycją. Nie wiem, czy uda nam się to przyspieszyć. Teraz wydaje mi się nieprawdopodobne, że nagrywaliśmy jeden album rocznie przez pierwsze siedem lat naszej kariery. Jak to było możliwe???

- Czy wasze tournee rozpocznie się w Helsinkach?

Andy: Mamy świadomość, że mamy bardzo dużo fanów w Europie Wschodniej. Byłoby miło dać tam kilka rozgrzewających koncertów. Jednak jeszcze nie wiemy gdzie.

- Wspomnieliście o perkusiście i dodatkowym klawiszowcu na scenie. Czy potrzebujecie zagrać wszystko na żywo?

Dave: Przez lata atakowano nas za to. Prawdopodobnie byliśmy pierwszym zespołem, który to robił i otwarcie się do tego przyznawał. Zespoły robiły to przez lata, zarówno Pink Floyd, jak i Depeche Mode. Jest nam bardzo trudno zagrać tak wiele materiału na żywo, ale na scenie używamy komputerów. Więc w dalszym ciągu jest dla nas niemożliwością zagrać wszystko na żywo, ponieważ nasze nagrania są zbyt skomplikowane. Musimy wspierać się komputerem. To fakt. Każdy rozsądny to zrozumie.


(1998) Mój przyjaciel UZI

Być gwiazdą, symbolem seksu i multimilionerem w wieku lat dwudziestu nie jest wcale łatwo. Pada się ofiarą nie tylko oszustów łasych na pieniądze, ale i groupies liczących na okazję. Nieporozumienia w sferze finansowej niszczą wzajemne zaufanie i niweczą bliskie przyjaźnie. Dla przykładu, długoletni przyjaciel i doradca STINGA zajmujący sie jego dochodami, okradł go z 6 milionów funtów. To tylko nieliczne fakty z życia codziennego gwiazd. Nic dziwnego więc, że większość z nich szuka od tego ucieczki. PHIL COLLINS znalazł oazę spokoju w Szwajcarii. Dla DAVE'A GAHANA, frontmana grupy DEPECHE MODE, antidotum okazała się heroina

Niewielu było zdziwionych, gdy w zeszłym roku prasa podała, iż nieprzytomnego GAHANA znaleziono w pokoju hotelowym na Sunset Boulevard. Już rok wcześniej bowiem głośno było o jego samobójczej próbie. Wraz z pojawieniem się ostatniego albumu DEPECHE MODE - "Ultra" świat obiegła wiadomość - DAVE jest nareszcie "CZYSTY". Rozmawiamy w londyńskim hotelu The Metropolitan, miejscu zarezerwowanym dla świata show biznesu i śmietanki towarzyskiej. Liczne blizny i tatuaże na ramionach, obcisły T-shirt - to atrybuty mojego gościa, DAVE'A GAHANA.

- Powiedziałeś że nowy album "Ultra" jest jak dotąd najlepszy, gdy chodzi o wokal. Czemu dopiero z tej płyty jesteś zadowolony tak bardzo?

- Jest to oczywiście, kwestia czasu. Mój styl i technika zmieniały się przez wiele lat, a zresztą, do "Ultra" przygotowywałem się wokalnie aż przez 6 miesięcy Dawniej wokalem zajmowaliśmy się już na końcu, gdy wszystko inne było gotowe. To był pomysł TIMA SIMENONA, aby bardziej zaznaczyć partie wokalne.

- W waszej muzyce wyczuwa się pewną melancholię, smutek. Akurat ten klimat tak Ci się podoba?

- Myślę, że to jest w każdym człowieku Im bardziej o tym myślisz, bardziej się w to zagłębiasz tym trudniej od tego uciec. Twoja, nazwijmy to, jasna, optymistyczna natura powoli zanika. Słuchasz muzyki w takim klimacie, takich dobierasz sobie kumpli i tak dalej. Ja właśnie to lubię. Ludzie całkowicie, powiedzmy, normalni, wiecznie uśmiechnięci i ogólnie zadowoleni jakoś mnie nie interesują.

- Jak ten stosunek do życia odzwierciedla się w Waszej muzyce?

- Myślę, ze wszystko zależy od nastroju. śpiewasz to, co czujesz i jak czujesz. W muzyce widoczny jest twój cały ładunek emocjonalny. Ja śpiewam raczej z serca, niż z głowy. Ważne jest to, aby w 100% być sobą, zachowywać się tak jak czujesz, niezależnie od tego czy jesteś artystą czy nie. Ja dużo maluję i praktycznie wszystko, co powstało na początku lat 90-tych, stworzyłem pod wpływem narkotyków. Gdy byłem na haju czułem, że żyję. Próbowałem z tym skończyć wiele razy, ale zawsze na próżno. Kiedy miałem 20 lat, liczył się dla mnie jedynie odlot, a heroina nadaje się do tego świetnie. Później, wraz z upływem czasu, ta sytuacja zaczęła się zmieniać.

- Niektórzy biorą lekkie dragi, które nie powodują uzależnienia. Dlaczego Ty wybrałeś heroinę?

- Brałem przez 8 lat. Na początku, tak jak większość od czasu do czasu. Paliłem trawkę, a w domu w Kalifornii, zawsze pełno było alkoholu i narkotyków. Gdy odkryłem heroinę, to było zupełnie tak jak na "Trainspotting" - orgazm, lecz sto razy silniejszy. Kiedy zacząłem dawać w żyłę, nie było już wyjścia.

- Najgorsze doświadczenie...

- Wówczas, kiedy zdałem sobie sprawę, ze na niczym mi tak nie zależy, jak na działce. To mnie przestraszyło. Nawet, gdy byliśmy w trasie, tuż po koncercie chciałem zostać sam, aby załadować.

- Jak czujesz się teraz, kiedy jesteś "czysty"?

- Wiesz, ja cały czas wierzyłem ze jestem od narkotyków silniejszy. Zaraz po wyjściu z więzienia w L.A. poszedłem po działkę do dealera. Ale żadne mieszanki nie chciały na mnie działać. Nawet nie wiesz, jak żałowałem. Dragi nadawały sens mojemu życiu, dlatego brałem podwójne, potrójne działki. Ale i tak nie mogłem poczuć się tak odlotowo jak dawniej. Wtedy właśnie poznałem ludzi, którzy chcieli mnie z tego wyciągnąć. Podobnie było z alkoholem. Też zacząłem bardzo wcześnie. Podobało mi się to uczucie, ze jestem kimś innym niż w rzeczywistości. Piłem dużo. Nawet na tourne pojechałem ze specjalnie wynajętym dealerem, bo nie było szans, abym wystąpił na "czysto". Dragi i alkohol zamiast śniadania, lunchu, obiadu...

- A co sadzisz o powiedzeniu "Żyj szybko, umieraj młodo" oraz o Waszych fanach, którzy starają się naśladować Ciebie i Twój styl życia?

- Muszę powiedzieć, ze moi fani bardzo podtrzymywali mnie na duchu kiedy trafiłem do więzienia. Codziennie dostawałem sterty listów. Nigdy nie myślałem, że ćpun mógłby stać się wzorem dla innych. To straszne potrzebować do szczęścia jedynie działki. Straciłem w ten sposób wielu przyjaciół, ale jak bierzesz, to zupełnie o tym nie myślisz. Jesteś totalnym egoistą. Ważne jest to, że ty żyjesz i masz co brać. Dopiero, gdy wyjdziesz z tego zdajesz sobie sprawę jaki wpływ możesz mieć na ludzi.

- Gdzie teraz czujesz się jak w domu?

- Mój dom to Nowy Jork. Tu czuję się naprawdę dobrze. Moi przyjaciele nie ćpają. Mieszkam niedaleko Central Parku, na zachodniej stronie. W Los Angeles było inaczej. Tam byłem stałym bywalcem najniebezpieczniejszych miejsc.

- Poznawali Cię?

- Nie, raczej nie. Gdy brałem, ważyłem około 55 kg i wyglądałem zupełnie inaczej, tzn. tak jak każdy ćpun. Jestem teraz naprawdę szczęśliwy. Zacząłem poznawać siebie samego i przez to rozumieć innych. Ale to i tak nie jest takie proste. Czasem trudno mi odnaleźć się pośród ludzi. Mogę jednak więcej czasu spędzać z moim synem, co dawniej było niemożliwe. Dwa razy byłem rozwiedziony, dwa razy żonaty. Swoją pierwszą żonę i syna zostawiłem dla dziewczyny, która też mocno grzała. Wtedy liczyło się tylko to. To hera, a nie miłość nas połączyła. Cały miodowy miesiąc, spędzony w Las Vegas, upłynął na ćpaniu. Nawet seks szybko nam się znudził.

- A co sądzisz o nowym image'u wokalisty U2 - który coraz bardziej wygląda jak ćpun? Czy to zamierzony wizerunek artystyczny, czy może coś innego?

- Często wizerunek grupy staje się ważniejszy niż sama muzyka. Dzieje się tak przede wszystkim w grupach, które istnieją razem od dłuższego czasu. Ale myślę, że BONO jest na to za mądry. No wiesz, na narkotyki i te sprawy. Spotkałem go wiele razy i zawsze mnie przed nimi ostrzegał. Teraz ja też jestem mądrzejszy chociaż, gdy raz byłeś uzależniony, pewien sposób zachowania pozostaje w tobie na zawsze. Czasem tęsknie za tym uczuciem, gdy miałem odlot. To naprawdę dziwne, masz wszystko o czym inni marzą - sławę, forsę, panienki, a jednak czegoś ci brakuje. Uważam, że marzenia są bardzo ważne. Jako nastolatek miałem dużo marzeń i mogę powiedzieć, że większość z nich udało mi się zrealizować. Ale okazało się, że duże domy, samochody i kasa to nie wszystko. świat dóbr materialnych nie uczynił mnie szczęśliwym. I chociaż większość utożsamia sukces z powodzeniem finansowym ja twierdzę, że to bzdura!

- Dlaczego przeniosłeś się z Los Angeles, miasta spełnionych marzeń, do NYC?

- Po pierwsze to niezupełnie prawda ze L.A. jest miejscem, gdzie wszystko przychodzi z łatwością. Po prostu mieszkają tam ludzie, którzy CHCĄ być znani i sławni. Dla mnie takie podejście do życia zawsze było śmieszne. Właśnie przeciwko temu buntowałem się w L.A. Doszło do tego, że bałem się wychodzić z domu. Nie chodziłem nawet na plażę oddaloną jedynie o 10 minut drogi. Miałem starannie zasłonięte okna i nie odróżniałem dnia od nocy.

- Miałeś broń?

- Nawet, gdy byłem w domu, zawsze miałem przy sobie pistolet kaliber 38, bo bałem się własnego cienia. Byłem tak przerażony, że chciałem ze sobą skończyć. Wtedy właśnie zdecydowałem się szukać pomocy. Pamiętam, że zatelefonowałem raz do STEVENA TYLERA prosząc o ratunek. Oprócz tej 38-ki miałem też UZI. To była kompletna paranoja. Zresztą, wtedy cały półświatek L.A. miał broń. Nie chciałem nikogo zabić, miałem po prostu hopla na punkcie własnego bezpieczeństwa. Totalnie świrowałem, że może coś mi się stać. Czasem obrywałem pistoletem w twarz od dealerów, którzy chcieli skroić mnie z forsy. W końcu stałem się produktem L.A. Miałem w domu Królika Bugsa i Czarnoksiężnika z Krainy Oz. Na serio. I nawet z nimi nie rozmawiałem.

- A o czym marzysz teraz?

- Najważniejszy jest dla mnie spokój wewnętrzny i wiara w siebie. świadomość, że potrafię żyć w zdrowym związku z innymi. Mam dziewczynę i chciałbym udowodnić co do niej czuję nie tylko słowami, ale i moim zachowaniem.

Powyższy wywiad ukazał się numerze 1'98 magazynu PLASTIK. Z Davidem Gahanem rozmawiał Jonty Adderley (tłumaczenie Agnieszka Gryczmańska)...


(1997) Depeche Mode i bootlegi - "New Musical Express"

Q: Jesteście jednym z zespolów, których bootlegi sa wydawane w ogromnych ilościach, czy piractwo bardzo was wkurza i czy powzięliście jakieś kroki by to powstrzymac?

Andy: Nie, na tym poziomie to nie jest aż taki problem. Oczywiście jeśli ktoś zaczyna wydawać nasze oficjalne płyty to zaczyna być problem, ale dopóki chodzi o... to jest w małej proporcji do całego rynku, bo duże sklepy płytowe nie chcą ich sprzedawać, szybko by je bowiem zamknięto. Myślę, że to po prostu jedna z oznak sławy. Im bardziej jesteś popularny, tym więcej wydaje się twoich bootlegów.

Martin: Myślę, że jeśli nagrania są bootlegowane w takim stopniu jak nasze, to musi byc zdrowe, to znaczy wielu na tym korzysta. Nigdy nie traktowaliśmy tego jako działania na naszą szkodę. Podczas pobytu w Nowym Jorku odwiedziliśmy kilka sklepów płytowych w Village, które specjalizują się w rozpowszechnianiu bootlegów i wprost nie mogliśmy uwierzyć, jak wiele tych wydawnictw się tam znajdowało. Dookoła tylko półki, półki i półki... Mogę tylko zgadywać, ale było tam grubo ponad tysiac bootlegów.



(1997) W pogoni za Fletchem "New Musical Express"

Co robiłeś przez ostatnie dwa lata?

Regenerowałem siły po ostatnim tournee.

Jak długo musiałeś przyzwyczajać się do normalnego trybu życia po powrocie z tak rozciągniętego w czasie Devotional Tour?

Byłem tak wyczerpany emocjonalnie że musiałem zrezygnować z ostatniej, amerykańskiej części trasy. To wszystko wyglądało nie tak jak sobie wyobrażaliśmy. I wszyscy na swój sposób ponieśliśmy tego konsekwencje.

Czy to że Dave mieszkał w Los Angeles a reszta zespołu w Londynie miało wpływ na wasze wzajemne relacje?

Tak naprawdę nie miało to znaczenia, nawet kiedy Dave mieszkał w Anglii prawie w ogóle nie widzieliśmy go, podobnie jak Alana, Nigdy się nie widywaliśmy choć mieszkał 20 minut drogi ode mnie. Nie sądzę że ma to jakieś znaczenie. Dave większość czasu spędzał poza Londynem, podczas gdy my pracowaliśmy nad albumem. Przyjechaliśmy nawet nagrywać na krótko do Stanów więc nie uważam by wywoływało to jakieś problemy.

Czy miałeś problemy z powrotem do studia po tak długiej przerwie?

Raczej nie było z tym kłopotu bo Martin napisał świetne piosenki. Pod koniec dnia, jeśli pracujesz nad dobrymi kawałkami to jest to znacznie łatwiejsze. Pracowaliśmy z dobrym zespołem realizatorów co tym bardziej pomogło... była świetna atmosfera.

Czy byliście gotowi do pracy nad albumem kiedy usłyszeliście że, Martin pracuje nad nowymi utworami?

Musieliśmy cieszyć się że David chce pracować nad tym. Myślę że jest silna więź między nami. Sądzę, że Alan spodziewał się, kiedy odchodził z zespołu , że sytuacja prowadzi do rozpadu, ale więź między nami okazała się silniejsza niż ją oceniał.

Jaka była wasza reakcja po pierwszym wysłuchaniu demo Martina?

Było kilka wersji demo. Daliśmy Martinowi trzy czy cztery okresy na pracę, tak więc nie słuchaliśmy wszystkich piosenek za jednym razem. W kółko grał mi te piosenki. Jesteśmy bardzo zadowoleni bo w przeważnie są na wysokim poziomie.

A czyim pomysłem było zatrudnienie Tima Simenona jako producenta?

Tima znaliśmy już w przeszłości. Robił kiedyś remiksy naszych utworów, które przypadły nam do gustu. Tym co nas przekonało do pracy z nim, był zespół ludzi, z którymi współpracuje. Dave Clayton - jest naprawdę dobrym muzykiem... prawdopodobnie po stracie Alana potrzebowaliśmy kogoś kto jest ekspertem w tej dziedzinie. Q jest bardzo dobrym inżynierem dźwięku - bardzo spokojny, świetnie pracuje no i nasz programista Kerry ... tak więc to zgrana paczka. To nie było tak, że rozmawialiśmy tylko z Timem ale z całym zespołem. A teraz wszystko dobrze gra.

Czym różni się praca z Timem Simenonem od pracy z Floodem?

Nie sądzę aby były jakieś istotne różnice. Produkcja nagrań to współpraca z ludźmi i sztuka wyboru najlepszego rozwiązania, w tym sensie obaj pracują bardzo podobnie. Flood patrzył z punktu widzenia realiztora, a Tim bardziej jako muzyk , ma przecież własną grupę, ale generalnie mają takie samo podejście do sprawy. Ponieważ wszyscy w Depeche Mode sa odmiennymi osobowościami, potrzebny jest ktoś, kto będzie trzymał sprawy pod kontrolą by wszyscy współpracowali dla dobra płyty.

Czy Odejście Alana zmieniło role i odpowiedzialność w zespole?

Alan starał się mieć kontrolę nad wszystkim aż do samego końca projektu, a powieważ ja nie byłem w tym mocny, on to robił... był w stanie utrzymać kontrolę, ale nie zarzucając nic Alanowi, ja robiłbym to nieco inaczej. Nie sądzę by w ogóle nasze role się zmieniły... po prostu zastąpiliśmy Alana zespołem ludzi.

Co jest najlepszego w tym albumie?

Myślę, że najlepsze było to jaką radość przyniosłam nam pracą nad nim. Poprzedni album nagraliśmy naprawdę pod dużą presją. Tym razem byliśmy na wyjątkowo dobrej pozycji, właściwie nie spodziewaliśmy się że cokolwiek wydamy. To zdjęło z nas ciśnienie. Nikt nie oczekiwał od nas ciężkiego brzmienia. Na ostatniej płycie wszystko było podporządkowane idei "world domination" ... chcieliśmy być największym zespołem świata. Czymś na kształt U2 w obecnym okresie... jest tak wiele oczekiwań w stosunku do ich nowej płyty, że nie mogą jej skończyć.

Czy zastanawialiście się nad wydaniem własnego CD-ROMu?

Tak, Ale skończenie albumu zajęło nam tak wiele czasu, nie robiliśmy nic poza tym. Mgliśmy w danej chwili skoncentrować się na konkretnych sprawach. Stworzenie CD-ROMu zajęłoby zapewne więcej czasu niż go wówczas mieliśmy. Podczas Devotional Tour mieliście okazję rozmawiać ze swoimi fanami za pomocą komputera.

Jak myślisz, czy Internet jest ważnym medium dla showbiznesu?

Osobiście uważam, że znaczenie Internetu jest nieco wyolbrzymione. Problem w tym, że ogromne ilości informacji jakie można zdobyć tą drogą... na przykład o Depeche Mode... w 99 % to bzdury. Nie ma nad tym żadnej kontroli i trudno czasem zorientować się, czy to co czytasz to prawda? Wcześniej czy później, gdy ktoś nad tym zapanuje, będzie znacznie lepiej. Na pewno powszechne użycie Internetu jest już przesądzone.

Czy wiecie jak będzie oprawa graficzna nowej płyty? Jaki macie na to wpływ?

Zajmuje się tym Anton, ale oczywiście konsultuje się z nami.

Czy proces kreacji teledysków sprawia wam satysfakcję?

To nigdy nie było nasze ulubione zajęcie... niektóre nas bawiły niektóre nie. Generalnie sesje zdjęciowe, robienie teledysków, wywiady itp. to nie są rzeczy za którymi tęsknimy.

Jak wielką promocję planujecie dla nowego albumu?

Nie mogliśmy zbyt wiele zrobić w tym względzie ostatnimi czasy bo byliśmy w trasie, ale teraz właśnie mamy zacząć promocję.

Czy sukces na listach przebojów ma dla was znaczenie?

Tak. W przemyśle muzycznym wyniki na listach to jeden z sygnałów czy słuchaczom odpowiada to co robisz. Nie chce powiedzieć, że chcemy być na samym szczycie, ale jak długo jesteśmy dobrze odbierani a ludzie kupują płyty wciąż nas to cieszy.

Czy planujecie trasę promocyjną nowej płyty?

Nie teraz. Przecież ostatnio o mało nas to nie wykończyło. Myśimy w ogóle o trasie ale przede wszystkim koncentrujemy się na płycie. Były w ostatnich latach pewne zmiany personelu wspomagającego was.

Jak wielu ludzi jest w tej chwili w obozie Depeche Mode?

Około siedmiu, ośmiu osób wliczając w to nas.

Wielu fanów utożsamia się ze swoimi idolami, co czasem prowadzi do ekstremalnych sytuacji. Czy to cię nie przeraża?

Raczej nie, weźmy mnie i piłkę nożną. Piłkarze są moimi idolami, więc czasem zakładam koszulkę ich zespołu. Oczywiście to niepokojące kiedy fan widząc tylko wycinek naszego życia, tylko to co przedstawia prasa myśli, że to jest właśnie nasz styl życia. Przez lata poznaliśmy wielu fanów osobiście, niektórzy mówiąc delikatnie posunęli się za daleko.

Jesteście jednym z zespołów, których bootlegi są wydawane w ogromnych ilościach, czy piractwo bardzo was wkurza i czy powzięliście jakieś kroki by to powstrzymać?

Nie, na tym poziomie to nie jest aż taki problem. Oczywiście jeśli ktoś zaczyna wydawać nasze oficjalne płyty to zaczyna być problem, ale dopóki chodzi o ... to jest w małej proporcji do całego rynku, bo duże sklepy płytowe nie chcą ich sprzedawać, szybko by je bowiem zamknięto. Myślę, ze to po prosto jedna z oznak sławy. Im bardziej jesteś popularny tym więcej wydaje się twoich bootlegów.

Spoglądając wstecz na lata 80-te czy widzisz jakieś zmiany w sposobie funkcjonowania showbiznesu?

Dla mnie wciąż działa tak samo, to wciąż ten sam showbiznes.

Co sądzisz o obecnych reaktywacjach zespołów n.p. Sex Pistols, Van Halen, The Eagles?

Chodzi o pieniądze, nieprawdaż? Nie obwiniam ludzi, jeśli chodzi o pieniądze... tak jest... jeśli chcą w ten sposób zarabiać.

Czy śledzisz co obecnie dzieje się w muzyce?

Kupuje wiele płyt. Ale nie powiedziałbym że jestem na bieżąco z muzyką pop.

Czy osiągnąłeś kiedyś punkt w którym nie mogłeś znieść już sławy?

Nigdy. Był taki czas że nie mogłem znieść wewnętrznego ciśnienia, ale nie nacisku z zewnątrz. Zewnętrzne ciśnienie nie jest takie złe i zawsze mieliśmy szczęście pod tym względem. Mam także szczęście, że Martin i Dave są znacznie bardziej popularni, więc mi jest dużo łatwiej.

Jak godzisz swoje życie prywatne z zawodowym ?

Nie godzę, jedno z drugim jest związane. Wiele osób znam zarówno w życiu prywatnym jak i zawodowym, więc jak mówię to wszystko jest połączone.

Z czego jesteście najbardziej dumni?

Wydaje mi się, że zawsze uważano nas za facetów z przedmieścia, szczególnie tu w Londynie. Więc dobrze że wciąż przez lata mamy coś słuchaczom do zaoferowania.

Czy jest coś w waszej karierze o czym mógłbyś powiedzieć " Nie powinienem był tego robić"?

Są takie sprawki dotyczące ciuchów czy fryzur, których się teraz wstydzę. Ale jeśli chodzi o sprawy większej wagi niczego nie żałuję.

Co było najwyższym i najniższym punktem waszej kariery?

Najwyższym był chyba koncert na Rose Bowl. A najgorzej było podczas ostatniej trasy kiedy nie mogłem już tego wszystkiego po prostu znieść.

Czy rozważaliście kiedykolwiek możliwość napisania i opublikowania oficjalnej biografii zespołu?

Planowaliśmy to kilkakrotnie ale nie było czasu tego pociągnąć. Problemem są nieoficjalne książki pełne błędów. Biografia stoi nisko na naszej liście prirytetów.

Jak widzisz przyszłość Depeche Mode?

W tej chwili jestem nastawiony bardzo optymistycznie, bo przecież właśnie wychodzi nasz album. Wszystko zapowiada się dobrze, więc jestem zadowolony. Prognoza długoterminowa? Wszystko może się zdarzyć, ale teraz dobrze się bawimy i nie ma żadnego ciśnienia. Wszystko zależy od nas. Nie mamy dalekosiężnych planów, więc to optymistyczna prognoza krótkoterminowa.

Powyzszy wywiad z Andym Fletcherem, przeprowadzony zostal w październiku 1996 przez Michaelę Olexową (FC BONG) i opublikowany w NME, styczeń 1997 Tlumaczenie Adam Minkiewicz

© BEYOND words 2003 - 2005