Mój świat jest czarny lecz rozkwita w jego centrum szkarłatna róża...

Niewątpliwie melancholia brzmienia Depeche Mode dominowała w mojej młodołści dość trwale. Byłem niczym sługa u stóp swego pana. Władcy tejemnego i mrocznego, w jego czerni potrafiłem dojrzeć gwiazdy prawdziwego światła... Moja personalna muzyka z którą zawsze się identyfikowałem, z którą planowałem swe przejażdżki ponad miastem, lecąc jak z najlepszym przyjacielem, najlepszym i jedynym, bowiem w otoczeniu świata nie znajdywałem wówczas czegoś wartościowego i ambitnego.

Twórczość Depeche Mode była mi pierwszym elementem nie tylko mojego póŸniejszego stylu lecz także pewną częścią młodzieńczego uporu i buntu, nigdy nie była mi narzuconym trendem tylko pewnego rodzaju przypadkowym odnaleziskiem, którego podświadomie poszukiwałem. Moim osobistym symbolem twórczości Depeche Mode nie są te albumy które zostały stworzone w czasie największego rozkwitu popularności grupy lecz te które dane mi było poznać pierwotnie (choć nie twierdze iż są najlepsze). Zawsze pewnym odnośnikiem pozostanie mi jako pierwszy zasłyszany "Stories Of Old" i w ogóle rocznik brzmieniowy - 1984, albumu "Some Great Reward". Błyskawicznie mogłem się przekonać iż ciężko mi było dokonać klasyfikacji zbiorów DM, mym prywatnym przebojem był już każdy niemalże utwór chłopaków z Basildon, który zawsze powracając przeżywał swój czas renesansu.

Zbyt obfite są wspomnienia do tamtych lat aby można je było zjednać na kilku stronach, ale niepodważalnie muzyka ta odcisnęła na moim życiu swą specyfikę która przenikła do wnętrza, towarzysząc mi nieustannie w zlotach i upadkach codzienności. Zawsze mnie fascynował pozytywny, pełen tajemnic mrok, który tak intensywnie zawsze tkwił w tej muzyce. On ukształtował moje osobiste widzenie świata, połączyłem się z nim i mój obecny styl dla wnikliwego czytelnika jest zdecydowanie spostrzegalny. Dojrzewałem wraz z muzyką Depeche Mode. Moja własna moda na wszelkie fascynacje była niezwykle szybka, tak więc swych sił twórczych próbowałem niemalże w każdej dziedzinie i we wszystkich tkwiła odzwierciedlona istota całokształtu DepecheMode. Z czasem uległa moim zmiennym przecież interpretacjom, przepuszczona przez pryzmat mojego czasu ukazywała coraz częściej swe całkiem inne oblicza, za każdym razem bardziej zaskakujące. Zawsze pragnąłem rozkoszować się muzyką Depeche Mode indywidualnie lecz nie z zachłanności i próżności, jestem samotnikiem z wyboru ale zawsze nieustannie dzieliłem się swym zdaniem oraz wszelkimi prywatnymi zbiorami. I dlatego nigdy nie należałem do żadnego fanklubu, a pozwalałem sobie jedynie na nieuporządkowane wypady z zaledwie kilkoma osobami.

Dopiero przełom fonograficzny w naszym kraju pozwolił że stałem się niemalże samowystarczalny, przeżywając na swój sposób wszystko co wiązało się z Depeche Mode. Mój świat jest czarny ale rozkwita w jego centrum szkarłatna róża (uwielbiam identyfikować swój świat do okładki albumu "Violator", brzmieniowy, bujny i nad wyraz wonny kwiat wpisany trwale w moje serce... wpisany samotnie. Moim osobistymi z powołania kolorami jest czerń i czerwień która niewątpliwie dominuje na okładce Violatora, specyficzne pismo tego albumu interpretuję na swój własny sposób jako oryginalny proces tworzenia poezji. Sam przekład tytułu albumu z roku 1990 nieoficjalnie uznaję jako hasło mego walecznego buntu przed światem który był zawsze kreowany niepoprawnie.

Uwielbiałem pogwałcać porządek ludzkiego błędu, sprzeciwiałem się własnymi sposobami i marzeniami które kwitły w cieniu twórczości Depeche Mode... więc na swój sposób kreowałem, dając upust uzewnętrznieniom poprzez słowo pisane. To był mój atut oraz moja odezwa do otaczającej komercjalizacji gdzie jedynym moim pocieszeniem pozostawał depeszowy rubin w onyksowej koronie. Stworzyłem własną utopię gdzie do dziś pozostałem samotnie wędrującym królem, podróżującym skromnie po całej tej krainie. Wśród wyżyn, dolin i morskich pustkowi, w deszczu, w upalnym skwarze, w zimie i lecie... I tak krążąc samotnie, tkwic tutaj nieustannie - rozkoszowałem i cieszyłem się tym subtelnym klimatem
nazywanym ciszą brzmienia,
niemym wołaniem...
Samotny krzyk
eksplodował szkarłatną różą
na nieprzenikliwie czarnym aksamicie
mojej otchłani i zastygł sekretnym ogrodem,
gdzie z najlepszym przyjacielem
podróżowałem ponad krainami
we śnie...
Za naszymi kruczymi skrzydłami
snuła się mgiełka poezji.

(2).
Oczekuję nocy aby rozkwitnąć
rubinową poezją natury -
ostatnim wołaniem.
Oczekuję biegnąc we wnętrzu
mojej skradzionej miłości.
I choć śmierć jest wszędzie
moje uczucie nie stli się,
i nie zastygnie,
gdyż ta miłość pozostanie
zawsze najwyższą.

(3).
Proszę, okłamuj mnie,
ja wiem że jestem zbyt czysty
na twe bluŸniercze plotki.
Czuję cię wciąż młodo,
jak przed laty gdy byłaś
moją małą piętnastolatką.
Za kierownicą naszego wspólnego
życia pokazywałem ci
świat w moich oczach...
świat płonący i tonący,
w słońcu oraz burzy.

(4).
Niebezpieczeństwo w moim pokoju
jest mniej jadowite niż
świat pełen nicości.
Dzisiejszego wieczoru
zgaśnie gdy dotkniesz mych warg
swą czarną celebracją uczuć.
Zjawiając się w czarnej sukni
niczym duch nowego czasu,
sprawisz iż niebiosa zapłaczą
ze wzruszenia.
I gdybyście tylko spróbowali
postawić się na moim miejscu,
zrozumielibyście moją radość,
a tylko jedną pieszczotę.
Lecz to tylko kwestia pożądania
oraz czasu,
aby posiąść ten mały skarb - tą przyjemność.

(5).
Pogrążam się w dawne opowieści
gdy Judasz zdradził swego własnego
nauczyciela - Jezusa.
Sługa zdradził swego Pana.
Oto jest Twoja fotografia
gdy przed lufą pistoletu
okazujesz się złodziejem ciszy,
zdradzając swój świat krzykiem rozkoszy.
Nie będziesz świętym,
a Pan będzie drwił z twych błędów...
Nikt tylko się nie dowie że
poświęciłeś się tej dziwnej miłości.
Spoglądając w czarną bryłę,
widziałeś w niej najsłodszś doskonałość.
Ludzie pozostaną tylko ludŸmi,
wszystko to wliczając w koszt wstydu.
Nieliczni tylko zdołają postawić się na Twoim miejscu
widząc śmiertelne poświęcenie się
siostrze nocy.
"To się nazywa serce..."
wyszeptają usta nocy.
"To nie dobrze..." -
odpowie struchlały dzień.


Oskar Rakowski 08.styczeń.2000.

© BEYOND words 2003 - 2005